Nate Diaz twierdzi, że powodem porażki z Leonem Edwardsem na UFC 263 był brak motywacji do treningów po opóźnieniu walki

Jeff Bottari/Zuffa LLC

Nate Diaz uważa, że to on był prawdziwym zwycięzcą w walce z Leonem Edwardsem na UFC 263 pomimo przegranej przez jednogłośną decyzję.

Nate Diaz (20-13 MMA, 15-11 UFC) przedstawił klasyczną odpowiedź na swoją porażkę przez jednogłośną decyzję z Leonem Edwardsem (19-3 MMA, 11-2 UFC) w sobotę w Gila Rivera Arena, gdzie został pokonany w czterech rundach, zanim przeprowadził piękny atak w piątej rundzie. Nie był jednak w stanie zakończyć walki przed czasem.

Walka pierwotnie miała odbyć się na UFC 262 w maju, ale Diaz ujawnił, że rozcięcie podczas treningu przesunęło walkę. Twierdzi, że zabrakło mu motywacji i dlatego nie był tak agresywny jak powinien. Mimo to uważa, że jego wielki zryw w końcówce piątej rundy był definiującym momentem walki.

„Doznałem rozcięcia na treningu, dlatego musieliśmy przesunąć walkę o miesiąc” – powiedział Diaz dziennikarzom na konferencji prasowej. „Jakby straciłem całą motywację do trenowania i ciężkich treningów i tego wszystkiego, więc po prostu ociągałem się przez miesiąc, żeby przygotować się do wojny. Ostatecznie, on wygrał i takie tam, ale czuję, że jestem lepszym zawodnikiem niezależnie od wszystkiego i czuję, że końcówka walki jest tym, co się liczy.

Bez nienawiści do Leona, gratulacje dla niego. Dlaczego nie walczyć z topowymi kolesiami, jeśli w ogóle masz zamiar walczyć. Chciałbym, żeby to poszło po mojej myśli, ale wszystko w porządku”.

Diaz powiedział, że Edwards dał dobrą walkę, ale stwierdził, że gdyby było więcej rund, to wszystko przechyliłoby się na jego korzyść.

„Walka potoczyła się na odwrót. W prawdziwej walce w prawdziwym świecie, wszystko potoczyłoby się odwrotnie. Więc, tak. On lunatykował.”

Diaz omówił swój plan walki i powiedział, że udało mu się przejść walkę bez większych problemów, pomimo doznania paskudnego rozcięcia.

„Musiałem trochę improwizować. Chciałem po prostu przejść przez tę walkę, aby dostać się do następnego przeciwnika w tej całej grze. Nie czułem się, jakbym był naprawdę w jakimkolwiek niebezpieczeństwie. Oczywiście, zostałem rozcięty i to jest do bani, ale nie byłem zmotywowany na treningach i starałem się nie zużywać energii. Walczyłem po prostu jakby na tempomacie.”

Pomimo przegranej, Diaz wyszedł z UFC 263 wciąż czując się jak gwiazda. Dostał pozytywne przyjęcie od publiki i innych zawodników i na tym etapie osiągnął taki status, że zwycięstwa i porażki nie znaczą wiele.

Jeśli chodzi o to, co będzie dalej, Diaz powiedział, że nie wskazuje na żadnego konkretnego przeciwnika. Powiedział, że zrobi cokolwiek co „ma sens”, ale jedną rzeczą, na której się skupia jest czas, a to oznacza powrót do Oktagonu tak szybko, jak to możliwe.

„Chcę walczyć w ciągu trzech lub czterech miesięcy. Jestem gotowy, aby tam wrócić. Tylko muszę się wyleczyć. Gdybym wyszedł z walki bez szwanku, to wróciłbym w przyszłym tygodniu. Po prostu nie miałem już motywacji do treningów, bo włożyłem już ciężką pracę w walkę w Teksasie, gdzie miała się odbyć. To musiało się ciągnąć przez kolejny pieprzony miesiąc i to było do bani, więc po prostu wyprowadzałem ciosy i robiłem to, co musiałem zrobić, żeby się tu dostać.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *