Gilbert Burns czuje, że w UFC „staje się poważnym graczem”, chce Colby’ego Covingtona lub Jorge Masvidala jako następnych rywali

Gilbert Burns uważa, że nadszedł czas, aby nieco wybredniej podchodzić do wyboru przeciwników, z którymi przyjdzie mu się zmierzyć.

Były pretendent do tytułu mistrzowskiego wagi półśredniej UFC, przyjmował wszystkie wyzwania, niezależnie od ich rangi, ale to się zmienia. Burns (20-5 MMA, 13-5 UFC) uważa, że zasługuje na walkę o wysokiej randze, zważywszy na wyrównaną walkę z Khamzatem Chimaevem na UFC 273, którą stoczył w zeszłym miesiącu i która jest kandydatem do walki roku.

Burns chce dużej walki z Colbym Covingtonem lub Jorge Masvidalem – nawet jeśli oznacza to, że będzie musiał trochę poczekać na taką okazję.

„Myślę, że walka, która ma teraz sens to Colby Covington lub Jorge Masvidal” – powiedział Burns w rozmowie z MMA Junkie. „To są dwie walki, których chciałem, nawet z tymi wszystkimi prawnymi sprawami. Jeśli będę musiał czekać, to będę czekał. Nie obchodzi mnie to. To są walki, które mają sens i chcę ich.

Nie chcę dostać kolejnego pretendenta z drugiej linii. Nie, teraz staję się w tej dywizji kimś, kto przyciąga uwagę. Teraz jestem brany pod uwagę. Nadal będę walczył z każdym, nie zrozumcie mnie źle, ale musisz udowodnić, że zasługujesz na to, by być tam teraz.

Wkładam w to wiele pracy i daję szansę tym zawodnikom, ale teraz to się trochę zmienia i to są dwie walki, które chcę stoczyć. Colby Covington ma sens i Jorge Masvidal ma sens”.

Nie da się ukryć, że „Durinho” zyskał na popularności od czasu swojej szalonej walki z Chimaevem. Mimo, że od kilku lat jest czołowym pretendentem, Burns czuje, że w końcu staje się głównym graczem w dywizji pod względem popularności.

„Zawsze chciałem być kimś takim i włożyłem w to dużo pracy” – powiedział Burns. „W końcu to się stało. Muszę teraz wejść na tę falę i wykorzystać ją. Liczba fanów, którzy mnie śledzą i kochają, jest szalona. Możliwości i umowy, które dostaję, zmieniają się i to się przełoży na walkę.

Do następnej walki podejdę z krwią w ustach. Walka z Khamzatem była bardzo wyrównana. Wielu ludzi zobaczyło, że mam serce do walki, że pracuję i że się nie poddaję. Zamierzam to pokazać w następnej walce. Przy dużym nazwisku pokażę ludziom, na co mnie stać. A żeby ugruntować swoją karierę i tę drogę, muszę zdobyć ten pas. I nic innego mi tego nie zapewni, jak tylko wielka walka, która może mnie do tego przybliżyć”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *