Krajobraz po bitwie – UFC Fight Night 112: Chiesa vs. Lee

Brandon Magnus/Zuffa LLC/Zuffa LLC via Getty Images

Kto tak naprawdę odniósł zwycięstwo a kto powinien wstydzić się swojego występu?

Kevin Lee dopisał do swojego rekordu kolejne zwycięstwo przed czasem w konfrontacji z solidnym zawodnikiem jakim na pewno jest Michael Chiesa. Niestety, sytuacja sprokurowana przez sędziego pod koniec I rundy sprawiła, że niesmak pozostał. Owszem, Kevin wygrał a Maverick najprawdopodobniej nie uciekłby już z duszenia jednak sytuacja taka jak ta sprawia, że jest to wygrana bez kropki nad i. Nie jest to wina Lee, który i tak pnie się w górę rankingu wagi lekkiej a w kolejnej walce mógłby zmierzyć się z wygranym walki Michael Johnson vs. Justin Gaethje.

Tim Boetsch odniósł jedenaste w karierze zwycięstwo przez nokaut odprawiając uderzeniami Johny’ego Hendricksa. Barbarzyńca od początku pojedynku kontrolował wydarzenia w klatce a zaraz na początku drugiej odsłony mocno naruszył a następnie skończył byłego mistrza wagi półśredniej. Dla Boetscha to trzecia wygrana w czterech ostatnich walkach i udany powrót po przegranej z rąk Ronaldo Souzy. W kolejnym pojedynku Tim mógłby zawalczyć z Vitorem Belfortem.

Dominick Reyes w świetnym stylu zadebiutował w największej organizacji MMA na świecie, 27-latek potrzebował niecałe pół minuty by znokautować Joachima Christensena. Dla Devastatora to siódma wygrana w karierze i co ciekawe: szósta odniesiona w I rundzie i czwarta zaliczona w pierwszej minucie walki. Czekamy na kolejny występ Reyes.

Tim Means powrócił na ścieżkę zwycięstw pokonując Alexa Garcię. The Dirty Bird w znakomity sposób pokazał jak należy korzystać z przewagi warunków fizycznych, Amerykanin w dystansie świetnie punktował niższego rywala prostymi i dobrze bronił się przed próbami obaleń. Dla Meansa to już dziewiąta wygrana w oktagonie UFC, w kolejnej walce Tim mógłby zmierzyć się ze zwycięzcą walki Mike Perry vs. Thiago Alves.

Również Dennis Siver przerwał passe walk bez wygranej, Niemiec powrócił do klatki p ponad dwóch latach przerwy by pokonać na punkty B.J. Penna. 38-latek głównie za sprawą większej aktywności i dobrej kondycji zdołał przekonać do siebie dwóch sędziów by w ostatecznych rozrachunku zwyciężyć większościową decyzją.

Clay Guida jest kolejnym zawodnikiem, który zaliczył wygraną po wcześniejszych niepowodzeniach. Carpenter obalał swojego rywala i zdominował go w parterze dosłownie tłamsząc go w drugiej i trzeciej odsłonie. Jak widać treningi w Team Alpha Male sporo dały niemłodemu już Amerykaninowi.

Otoczony wielkim hypem Jared Gordon nie zawiódł i w swoim debiucie pewnie rozprawił się z Michaelem Quinonesem. Od początku walki to Amerykanin dyktował warunki w klatce a pod koniec drugiej odsłony, po nawałnicy uderzeń sędzia pojedynku musiał przerwać walkę i ogłosić zwycięstwo Jareda.

Ze swojego niedzielnego występu na pewno nie jest zadowolony Michael Chiesa. Maverick w walce wieczoru nie miał wiele do powiedzenia w starciu z Kevinem Lee i choć starcie zakończyło się kontrowersyjnie to chyba mało kto wierzy, że nawet bez błędy sędziego walka zakończyłaby się innym wynikiem niż wygrana Lee. W kolejnym pojedynku Chiesa mógłby zawalczyć z Evanem Dunhamem.

Johny Hendricks ponosi kolejną porażkę i wraca do walki o utrzymanie w największej organizacji MMA na świecie. Amerykanin w sobotę nie zmieścił się w wagowym limicie kategorii średniej a w niedzielę padł pod naporem uderzeń Tima Boetscha. Dla Bigg Rigga to czwarta przegrana w pięciu ostatnich pojedynkach. W kolejnej walce Hendricks mógłby zmierzyć się z wygranym starcia C.B. Dollaway vs. Ed Herman, do którego dojdzie podczas finałowej gali 25 edycji TUF-a.

B.J. Penn zanotował kolejną przegraną, podczas UFC Fight Night 112 Hawajczyk został wypunktowany przez Dennisa Sivera. Były mistrz kategorii lekkiej i półśredniej UFC miał swoje momenty, takie jak knockdown w II rundzie, ale w ogólnym rozrachunku to większa aktywność Sivera została lepiej oceniona przez sędziów. W ten sposób Penn dołączył do nielicznego grona zawodników z pięcioma z rzędu przegranymi w UFC. Czy ktoś go jeszcze chce oglądać?

Erik Koch był solidnym faworytem starcia z Clayem Guidą jednak nie sprostał wyzwaniu i przegrał na punkty z reprezentantem Team Alpha Male. New Breed powrócił po ponad rocznej przerwie i kontynuuje przeplatanie wygranych z porażkami. Z optymizmem w przyszłość nakazuje jednak patrzeć za sprawą wieku Kocha, Erik ma obecnie 28 lat tak, więc jeszcze wiele może się nauczyć.

A co Wam najbardziej zapadło w pamięć? Kto zasługuje na wyróżnienie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *