Kolejni zawodnicy dodani do rozpiski KSW oraz wywiad z Ł.Wosiem

Zawodnicy Turniejowi:

Łukasz „Wydra” Woś, to kolejny – pierwszy z Polaków – potwierdzony zawodnik, który zaprezentuje swoje umiejętności w turnieju, na dziesiątej gali „Konfrontacji Sztuk Walki”. Na kilka tygodni przed zawodami postanowiłem porozmawiać z fighterem o jego przygotowaniach. Poniżej rozmowa.

Twój pierwszy występ na gali „Konfrontacji Sztuk Walki” do udanych nie należał. Jak go skomentujesz?
– Pewien redaktor powiedział, że byłem wystraszony i mało skoncentrowany. Nie zgodzę się z tym. Wychodząc do walki uderzyłem głową w telebim, który był słabo widoczny z perspektywy szatni. To zdarzenia miało znaczący wpływ na moją postawę, ponieważ do pojedynku przystąpiłem z rozcięciem głowy. Prócz mnie jeszcze znalazło się dwóch delikwentów, którzy również zaczepili o telebim. Ja odczułem to najmocniej z racji wzrostu.
Liczyłeś, że właściciele federacji KSW zadzwonią do ciebie i prędzej, czy później zaproponują kolejny występ?
– Spodziewałem się tej propozycji i gdy tylko skontaktowali się ze mną przystałem na nią. Czuję niedosyt po przegranej z Olejnikiem.
Niewiele osób kojarzy ciebie z występów w tej formule. Powiedz kilka słów o sobie. Gdzie i z kim trenujesz?
– Na codzie trenuję w klubie „Wydra – Gym”, którego jestem współzałożycielem. Techniki stójkowe trenuję z Jackiem Synoradzkim (czołowy zawodnik kiokushinkai) i Stefanem Palą (boks), zaś parter z Jackiem Czapczyńskim i Krystianem Kwietniem. Ostatnio również – po zakopaniu topora wojennego – zacząłem ćwiczyć z Krzyśkiem Kułakiem.
Ile razy w tygodniu?
– Ćwiczę pięć razy w tygodniu.
Ile zajęć dziennie?
– Dwa razy dziennie, prócz środy. Wtedy mam tylko jeden trening.
Prawdą jest, że jeździsz po Polsce i starasz się podpatrywać najlepszych?
– Kilka razy w roku staram się zaglądać do najlepszych polskich zawodników MMA. Bywam w Warszawie, Krakowie, a także Gdyni.
Nie wymienisz nazwisk?
– Nie chcę się na nikogo powoływać. Jednak jeśli będą czytać ten wywiad to chcę im podziękować za pomoc.
Twój rekord w MMA to 0-1-0. Zgodzisz się, że to skromy dorobek?
– Owszem, lecz od razu małe sprostowanie. Mój rekord to 1-1-0! W 2007 roku na gali „First Fight – Final Destination” stoczyłem walkę, którą w trzeciej rundzie wygrałem przez nokaut.
Jak zacząłeś przygodę z MMA?
– W 2004 roku zakończyłem karierę kickboksera i zacząłem trenować przekrojowo. Tak trwam w tym już trzy i pół roku.
Którą płaszczyznę walki wolisz? Stójkę czy parter?
– Zdecydowanie lepiej czuję się w stójce, ale też coraz pewniej w przekrojowej walce.
Rozmawiał
Artur Przybysz

źródło konfrontacja.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *