Francis Ngannou zdominował zapaśniczo Ciryla Gane w walce o pas wagi ciężkiej na UFC 270

Katelyn Mulcahy/Getty Images

Reklamowana jako walka pomiędzy dwoma najmocniej bijącymi zawodnikami i byłymi klubowymi kolegami, Francisem Ngannou i Cirylem Gane okazała się być całkiem niezłym pojedynkiem grapplerskim.

Po pięciu rundach technicznych uderzeń, obaleń i jiu-jitsu, mistrz Ngannou (17-3 MMA, 12-2 UFC) pokonał swojego byłego kolegę z drużyny, tymczasowego mistrza Gane (10-0 MMA, 7-0 UFC) przez jednogłośną decyzję.

Pojedynek unifikacyjny w wadze ciężkiej był główną walką wieczoru gali UFC 270 w Honda Center w Anaheim w Kalifornii.

Przygotowania do sobotniego wydarzenia koncentrowały się wokół relacji treningowych Ngannou i Gane, którzy swego czasu trenowali w paryskim klubie MMA Factory. Fernand Lopez był mentorem, trenerem i menedżerem Ngannou podczas jego regionalnej kariery i w początkach w UFC. Na UFC 270, Lopez był jednak w narożniku Gane, któremu służy w podobnym charakterze.

W początkowych sekundach walki Gane chwycił Ngannou i docisnął go do klatki. To był motyw przewodni dla Gane, chwycić mistrza i klinczować. Ngannou tymczasem próbował swoich charakterystycznych wybuchowych zrywów. Pomimo ataku, który odpierał, Gane zachował zimną krew i unikał większości mocnych uderzeń. Końcówka pierwszej rundy, to jeszcze więcej klinczu, co sprawiło, że Ngannou wyglądał na zmęczonego, gdy wracał do narożnika.

W 2. rundzie Gane krążył wokół Ngannou, trafiając technicznymi uderzeniami na wszystkich płaszczyznach. W połowie rundy Gane trafił obrotowym kopnięciem, ale Ngannou kontynuował swój powolny marsz do przodu. Mistrz był wyraźnie cięższy i większy, ale zdawał się szybciej słabnąć, gdy Gane kontynuował swoje techniczne uderzenia aż do gongu.

Sytuacja zmieniła się w 3 rundzie, gdy Ngannou przechwycił kopnięcie Gane i powalił przeciwnika na matę zogromną siłą i łatwością. Ngannou pokazał swoje umiejętności jiu-jitsu, próbując poddań i zmian pozycji, ale Gane wrócił do stójki. Ngannou wykonał też ładny rzut judo podcinając Francuza. Pod koniec rundy Kameruńczyk poszedł po obalenie za obydwie nogi i jeszcze przed gongiem rzucił Gane na deski.

Runda 4. to jeszcze więcej zapasów w wykonaniu Ngannou, który obalił Gane jeszcze dwa razy. Ngannou nie był w stanie zbyt wiele zrobić, ale kontrolował większość rundy, aż do gongu.

W 5. rundzie doszło do kilku wymian pozycji grapplingowych. Po tym jak Gane zdobył obalenie, Ngannou dosyć łatwo go przetoczył i znalazł się na górze. Gane próbował poddać mistrza balachą na kolano i skrętówką, ale bezskutecznie. Ngannou również nie zdołał poddać i skończyć tymczasowego mistrza, ale zdominował go w parterze i zakończył walkę będąc z góry.

Francis Ngannou pokonał Ciryla Gane przez jednogłośną decyzję (48-47, 48-47, 49-46)

Zwycięstwo Ngannou było jego pierwszą obroną tytułu od czasu pokonania byłego mistrza Stipe Miocica na UFC 260 w marcu 2021 roku. Przedłuża to jego passę zwycięstw do sześciu, która obejmuje również zwycięstwa przed czasem nad byłymi mistrzami UFC w wadze ciężkiej Juniorem Dos Santosem i Cainem Velasquezem.

Była to również ostatnia walka w kontrakcie Ngannou. Dzięki obronie tytułu, UFC może skorzystać z klauzuli mistrzowskiej, która przedłuży jego kontrakt z UFC. Niezależnie od tego, kontrakt Ngannou wygasa w styczniu 2023 roku, więc mógłby on zostać wówczas wolnym zawodnikiem, gdyby poczekał jeszcze 12 miesięcy.

Mistrz wagi ciężkiej i jego szef, prezydent UFC Dana White, nie rozmawiali ze sobą od długiego czasu w związku z konfliktem między Ngannou a UFC, a ich krytyczne komentarze przedostawały się do opinii publicznej.

Podczas wywiadu po walce, Ngannou ujawnił, że zmagał się z wieloma problemami z kolanem podczas obozu, w tym z urazem więzadeł MCL i kłopotami z ACL, co wyjaśniło, dlaczego nosił dwa nakolanniki w walce.

Jeśli chodzi o Gane, jest to jego pierwsza przegrana w zawodowym MMA. Jego kariera MMA rozpoczęła się w sierpniu 2018 roku, czyli około trzy i pół roku temu. Podczas swojego krótkiego czasu w MMA, Gane zaszedł tak wysoko dzięki zwycięstwom m.in. nad takimi zawodnikami jak Derrick Lewis, Alexander Volkov.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *