Fight24 – Z przymrużeniem oka: odcinek 38

Dzisiaj przedstawiamy Wam: uniki pyskatego Floyda Mayweathera, miłego i życzliwego Jamesa Toneya, muzycznie uzdolnionego Mike Tysona. A na koniec zapłaczemy trochę nad Strikeforce.

Parafrazując stare powiedzenie, można w przypadku Floyda Mayweathera śmiało powiedzieć, że „tonący brzydko się chwyta”. Mający coraz poważniejsze problemy z prawem „Money”, sięga już po najróżniejsze sposoby, aby oczernić swojego największego, („korespondencyjnego” jednak jak dotychczas) przeciwnika Mannego Pacquiao. W skrócie, przyczyną zerwania pierwszych negocjacji był brak zgody Pacquiao na kompleksowe uciążliwe badania antydopingowe, które jako warunek przed walką postawił obóz Floyda. Przy drugim podejściu Filipińczyk zgodził się ostatecznie na wszystkie warunki Mayweathera, wtedy jednak ten przerwał wszelkie negocjacje, oficjalnie podając do publicznej wiadomości, że żadnych rozmów nie było, mimo tego, że zaprzeczyli temu szefowie grupy promocyjnej Top Rank oraz telewizji HBO. Aktualnie Manny Pacquiao, robi cały czas to, co do niego należy, czyli boksuje a borykający się m.in. z potrójnym oskarżeniem o molestowanie Floyd Mayweather tylko prowokuje i niestety nie tylko on sam. Ostatnią tego typu prowokacją było zamieszczenie przez aktualna narzeczoną Floyda wpisu na swoim Twitterze, gdzie tym razem to ona atakuje Pacmana i oskarża o stosowanie dopingu. Coraz częściej słyszy się ironiczne głosy, że Mayweather wciągnie do swojej „gry” również dzieci, psy i kota, a później również nową narzeczoną po tym jak poturbuje tą aktualną, tak samo jak poprzednią.

Znany z rozmiłowania w szeroko pojętym ubliżaniu i krytykowaniu James Toney, tym razem zdobył się na komplement. Co więcej nie byle jaki komplement, skierowany w nie byle jaką stronę, ponieważ komplementowanym obiektem był nie kto inny jak Bernard Hopkins. Ten sam Bernard Hopkins, należący do czołówki osób, którym Toney najchętniej dogaduje. James pochwalił „Kata” po tym jak ten pokonał Jeana Pascala i w wieku 46-lat po raz kolejny został mistrzem prestiżowej federacji WBC w wadze półciężkiej. Według (nowego?) Jamesa „Kat” jest świetnym bokserem, który stworzył tą walką nową historie i może walczyć tak długo jak tylko chce – bardzo łaskawy ten nasz (nowy?) James.

Umiejętności wokalne Mike Tyson’a najwyraźniej zostały docenione i już po raz drugi miał on okazję do własnej interpretacji muzycznego hitu. W pierwszej części kasowej komedii Hangover (Kac Vegas), „Żelazny Mike” podśpiewuje „In the air tonight” Phila Collinsa. Tym razem podczas kręcenia sequela – Hangover 2 (Kac Vegas w Bangkoku), Mike daje popis w utworze „One Night in Bangkok”, to trzeba usłyszeć! Swoją drogą ekipa od spolszczenia filmu trochę dała ciała. Chociaż i tak nie jest to aż tak spektakularne danie ciała jak w przypadku „Szklanej Pułapki” (Die Hard), której druga cześć toczyła się na mało szklanym lotnisku a trzecia w Nowym Jorku. Kac Vegas w Bangkoku jeszcze można przeżyć.

Strikeforce, Strikeforce, Strikeforce – patrząc na rozpiski gal zaplanowanych na 18 czerwca a potem na 30 lipca to naprawdę można tylko, cichutko zakwilić nad dalszym losem tej federacji. Tak, Zuffa po raz kolejny zżarła naprawdę dobrą, produkującą świetne gale organizacje i ani chybi zrobi z nią to samo co z WEC albo co gorsza z PRIDE. Pisałem Wam kiedyś, że lubię Strikeforce, że naprawdę podobają mi się ich gale, że mają wyrazistych zawodników i często są ciekawsi niż UFC. Na dzień dzisiejszy możemy śmiało stwierdzić, że Strikeforce (zanim zostanie całkowicie zeżarte) stanie się dla UFC czymś na kształt NBDL dla ligi NBA, co tak czy inaczej nie wróży niczego dobrego. Zastanawiam się czy taka imperialistyczna polityka UFC, wyjdzie im na dobre w dalszej perspektywie, bo z tym że nie wychodzi to na dobre światowemu MMA chyba wszyscy się zgadzamy. Ale to już temat na cały artykuł, bez przymrużenia oka.

 

Jędrzej Kowalik

www.fight24.pl

4 thoughts on “Fight24 – Z przymrużeniem oka: odcinek 38

  1. Tak jak NBA jest największą ligą koszykówki na świecie, NHL hokeja, tak samo UFC jest najlepszą ligą MMA. I bardzo dobrze się dzieje, że UFC staje się jedyną liczącą się organizacją. W końcu najlepsi będą rywalizować ze sobą. A dla MMA wyjdzie to tylko na dobre, bo każdy chce obejrzeć walkę Overeem vs Velasquez itd. Oczywiście od strony zawodników i ich wygody zawierania kontraktów już tak różowo nie jest. Ale nad tym powinni oni sami popracować, budując struktury pracownicze.

  2. Źle się dzieje… Mnie tam jakoś nie jara klimat UFC, ale jak UFC tak się rozpanoszy to prócz lokalnych gal nie będzie żadnych większych imprez MMA. Jeszcze niech wchłoną Bellatora, to już całkiem będzie papa…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *