Fight24 – Z przymrużeniem oka: odcinek 25

Dzisiaj trochę o gali UFC 122, która jest tuż tuż, a praktycznie to już dosłownie zbliża się do płotu. Napiszemy parę słów o pierwszej gali IFC, czyli Israel Fighting Championship wspominamy również o zbliżających się starciach, Haye vs Harrison oraz Pacquiao vs Margarito, powiemy co o obydwu pojedynkach myśli Mike Tyson. Dowiecie się też, o wielkiej przed laty gwieździe, która mając coraz mniej atutów powierza swoją dalszą karierę bytowi wyższemu. A na koniec… „jak zwykle mi nie wyszło”.

UFC 122 to kolejna gala UFC poza granicami USA i druga już u naszych zachodnich sąsiadów. Trochę szkoda, że nie w naszych granicach, ale co poradzić że sąsiadowi wiedzie się lepiej. Tak czy inaczej nie jest najgorzej, bo włodarze UFC zakontraktowali w rozpisce aż trzech zawodników z polskim rodowodem, w sumie to miło z ich strony że nas zauważyli. Wiem, zabrzmiało to trochę tak jak – „dziękuje, że mnie nie zdeptałeś” ale wiecie, ta zadra nadal jest. Bo gdyby te 60 lat temu to nasi dziadkowie grabili i łupili za naszą zachodnią granicą (a nie odwrotnie) to dzisiaj my mieli byśmy gale UFC u siebie a Niemcy, ewentualnie w całej naszej łaskawości mogliby mieć tych trzech zawodników z Niemieckim rodowodem.

A tak całkiem poważnie to fajnie, że UFC wychodzi poza granicę USA, bo zawsze to bliżej jeżeli ktoś ma ochotę obejrzeć takie wydarzenie na żywo. No i tym bardziej, że tym razem „live” nie oznacza, że „to jest teraz now a że Polska wtedy śpi”.

Pierwsza gala IFC na papierze zapowiadała się bardzo ciekawie w praktyce niestety okazało się że tzw. „szału” nie było. Hermes Franca zapewnił sobie czwartą porażkę z rzędu (przypuszczalnie wizyty u fryzjera zabrały mu tyle czasu, że na treningi już go zabrakło), Rameau Thierry Sokoudjou, niebezpiecznie zbliżający się do wyrównania stosunku wygranych do porażek wymęczył sobie zwycięstwo nad równie bliskim wyrównania ww. bilansu Valdasem Poceviciusem, Jeff Monson wygrał w swoim stylu, czyli przez poddanie a dokładniej klucz na rękę (i to już drugi raz z rzędu). Walczący w walce wieczoru „tłusty” Ricco Rodriguez który przekroczył limit wagi aż o 10 funtów, poczuł się winny i oddał swojemu przeciwnikowi Danielowi Taberze 20% swojej wypłaty, poczucie winy jednak nie było tak silne żeby oddać też zwycięstwo i w średnim stylu wygrał przez decyzję sędziów.

Sobotni wieczór i sobotnia noc to miły okres również dla fanów boksu. 13 Listopada około godziny 20 rozpocznie się gala, na której walką wieczoru będzie starcie Davida Haye z jego eks-przyjacielem Audleyem Harrisonem a kilka godzin później, kiedy nasz kalendarz wskazywał już będzie 14 listopada a na zegarach widniała będzie godzina 3 w nocy rozpocznie się gala, której finalną część współtworzyć będą Panowie Pacquiao oraz Margarito. Margarito to oczywiście nie Mayweather a Harrison to niestety żaden z braci Kliczko, bo to głównie na te pojedynki chyba czekamy, ale emocje i boks na wysokim poziomie a w przypadku Pacquiao na najwyższym, mamy zagwarantowane. Przy okazji tych pojedynków swoje zdanie wyraził nie kto inny a sam Mike Tyson, który uważa że w starciu Mannego Pacquiao z Antonio Margarito to ten pierwszy będzie stroną silniejszą i dominującą oraz że Manny spokojnie mógłby „pozbierać” wszystkie pasy wagi junior średniej. W walce Haye vs Harrison, Mike również upatruje zwycięstwa tego pierwej wymienionego mówiąc że „David jest energiczny i jeśli wygra w przekonujący sposób z Harrisonem, to będzie na najlepszej drodze do dokonania rewolucji w wadze ciężkiej”. Haye oczywiście od nowa zaczyna swoje przedstawienie mówiąc, że jak tylko upora się z Audleyem to zaraz bierze się z braci Kliczko. Taaaaa ja to już chyba gdzieś słyszałem i to w sumie nie raz. Uwierzę jak zobaczę.

Roy Jones Junior, który z uwagi na wiek stracił już swoje największe atuty, czyli szybkość, dynamikę i refleks i aktualnie z dawnym RJJ łączy go już tylko zbieżność nazwisk, wspomniał nie dawno, że walczył będzie tak długo jak tylko Bóg mu na to pozwoli. Roy liczy też na to, że Bóg zorganizuje mu również walkę o pas wagi ciężkiej i jakiś czas temu rzucił nawet wyzwanie Davidowi Haye. Ten nie odniósł się jednak w żaden sposób do pobożnych życzeń Roy Jonesa i znów zabrał się za rzucanie lotkami do podziurawionych już jak sito obrazków braci Kliczko.

W poprzednim odcinku wspominałem, że Andrzej Gołota wygra ten program gdzie się pląsa i gdzie nie wiadomo, kto jest tą gwiazdą a kto tak naprawdę tam tańczy. No i co? No i w niedziele wieczorem otrzymałem triumfalnego smsa, który gdyby był mmsem trąbiłby fanfary w skali 1000 decybeli, że Andrzejek odpadł z programu. Na chłodno odpisałem, że jest to po prostu czysty sabotaż i że znowu ktoś Andriego oszukał. Chwilę potem już w zaciszu własnego umysły, trochę się zadumałem, bo tym o czym wspominałem na wstępie że „jak zwykle mi nie wyszło” jest obstawianie. Nie wychodzi mi obstawianie walk i nawet do obstawiania wyników głupiego programu z tańcami się nie nadaję. Czy ja się w ogóle do czegoś nadaję?!

Niech mnie ktoś przytuli

P.S. Chciałem jednak zaznaczyć, że kategorycznie preferuję płeć piękną. Najlepiej blondynki, ale brunetki, szatynki oraz rude też mogą być, najlepiej z dużym biustem, ale mniejszy też jest ok, najlepiej z niebieskimi oczami, ale inne kolory też dopuszczam, najlepiej szczupłe, ale nie jest to warunkiem, osobiście preferuje elegancki styl ubierania się u kobiety, ale jeśli ubierasz się na sportowo to się nie przejmuj. Aha nie wspomniałem jeszcze, że musisz mieć na imię Milena.

Ewentualne oferty przytulania można wysyłać na redakcyjnego maila w temacie wiadomości wpisując „Big Hug from beautiful girl”. Dziękuje Dobranoc.

Jędrzej Kowalik

www.fight24.pl

6 thoughts on “Fight24 – Z przymrużeniem oka: odcinek 25

  1. Jedrzeju – ile przyszło ofert ?
    No i ile autentycznych ze zdjęciem ? 😉
    Jeżeli nastąpił zalew to chętnie przejmę parę tulasek.

    I co właściwie robi Mike ? To nadal jest najlepszy bokser wszechczasów (najmłodszy mistrz, najszybsze nokauty, długi ciąg zwyciestw i niesamowity instynkt)- niestety zniszczyły go właśnie kobiety (żona, teściowa, kochanki i niezdecydowane miss peryferiów).

    Pozdrawiam

  2. Naczelny zabronił mówić bo on jest już pierwszy w kolejce do przejmowania 😉

    A co do Mike’a to przyklepuje Twoje zdanie obiema rękami i z przytupem.
    Do tego co jeszcze go – jak to nazwałeś „zniszczyło” – dodać by można: zbyt szybką śmierć Cusa Damato (niezbyt fortunne określenie chyba, bo śmierć zawsze przychodzi za szybko), no i co było tego naturalnym następstwem średnie prowadzenie Mike’a przez inne osoby + cała masa Hien różnej maści.

    Jednak tak jak pisałem w 19 odcinku:
    „Jeśli nazywasz się Mike Tyson i do tego jesteś legendą ringów to nie zginiesz, możesz bankrutować praktycznie, co tydzień, ale i tak odbijesz się od dna z plecakiem „zielonych”.”

    Zrobił ze swojego nazwiska prawdziwą markę i ma prawo teraz z tego korzystać.

    A jego walki z przeszłości? Powiem Ci że mógł oglądać je codziennie. Jeśli ktoś wymyślił by taki fach jak – zawodowe oglądanie walk Mike Tysona – to ja był bym Pracownikiem Miesiąca co miesiąc.

    Pozdrawiam Serdecznie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *