„Chciałem zostać księdzem” – rozmowa z Janem Błachowiczem

Wywiad ze strony www.konfrontacja.com

Dla wszystkich sympatyków „Konfrontacji Sztuk Walki” i fanów Jana Błachowicza przygotowaliśmy obszerny wywiad z pochodzącym z Cieszyna fighterem. Rozmowa składa się z trzech części: dzieciństwa, życia prywatnego i sportu. Dziś prezentujemy pierwszą z nich, czyli dzieciństwo. Dodatkowo dzięki uprzejmości mamy zawodnika, która udostępniła nam rodzinne archiwum zdjęć prezentujemy kilka fotografii „Johna” z jego lat młodości. Fotogaleria dostępna tutaj. Życzymy miłego czytania.

Cześć Janek. Na początku porozmawiamy o twoich latach młodości. Jak wspominasz czasy dzieciństwa?
– Na pewno wesoło.
Najśmieszniejsze wydarzenie?
– Było to w przedszkolu. Kiedyś z kolegami uciekliśmy do Honolulu (śmiech). Pewnego dnia, jak byliśmy w przedszkolnym ogródku zaczął padać deszcz. Przedszkolanki zaczęły wołać wszystkie dzieci, a my mieliśmy upatrzoną dziurę w płocie i zamiast wracać do budynku przedszkolnego uciekliśmy przez nią.
I trafiliście do Honolulu?
– Po drodze zachciało się nam pić. Przedszkole było niedaleko mojej babci, a więc poszliśmy do niej napić się herbaty. Dziadek się zorientował, że coś jest nie tak, bo o tej godzinie powinniśmy być w przedszkolu, a nie dzieci gonią sobie po mieście. Później uciekliśmy i od nich i schowaliśmy się w kurniku, bo wtedy były takie czasy, że ludzie w mieście hodowali kury. Pamiętam jak dziś, że szukało nas pół miasta, policja, przedszkole, szkoła… (śmiech).
Zatem śmiało mogę stwierdzić, że Jan Błachowicz w dzieciństwie nie był grzecznym chłopcem?
– Raczej nie, zawsze coś się działo. Może nie byłem bandziorem, ale jak się coś działo to zawsze byłem blisko tego.
Jak u ciebie było z nauką?
– Do trzeciej klasy szkoły podstawowej byłem wzorowym uczniem.
A później?
– Później się popsułem.
Bardzo?
– Oj, bardzo. Do dziś uważam, że na świecie są ciekawsze rzeczy niż nauka. Oczywiście nie można być tępakiem i olewać nauki. Prawda jest taka, że w życiu i tak osiemdziesiąt procent tej wiedzy się nie wykorzystuje.
Miałeś ulubiony przedmiot w szkole?
– Do trzeciej klasy wszystkie (śmiech).
A po trzeciej klasie?
– Już tylko W-F.
Mogę się tylko domyślać, że wszystkie zawody międzyszkolne zaliczałeś?
– W szkolnych zawodach nie brałem udziału. Ja wtedy trenowałem judo i w zawodach judo brałem udział. Po prostu koszykówka i piłka nożna nigdy mnie nie kręciła.
Każdy młody człowiek ma jakieś marzenia. Teraz młodzi chłopcy chcą być Bobem Budowniczym, albo inna postacią z kreskówki. Kim ty chciałeś zostać?
– Od najmłodszych lat chciałem być księdzem.
Księdzem?
– Tak mi się ubzdurało, że będę księdzem. Później to się zmieniło i myślałem tylko o tym, by zostać kaskaderem.
Nie jesteś jedynakiem, masz brata. Powiedz proszę, jakie relacje były między wami?
– Pewnie mi tego nie wybaczy, ale powiem, że pobiłem go pierwszy raz, jak jeszcze chodzić nie umiałem (śmiech). Wiadomo jak to jest. Praliśmy się często, ale też trzymaliśmy się razem.
Jak ważni w twoim życiu są rodzice?
– Są bardzo ważni. Wspierają mnie. Gdyby nie oni nie byłoby mnie tutaj. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent zawdzięczam im.
Widzę, że się wzruszyłeś, jak poruszyliśmy temat rodziców.
– Zamyśliłem się.
Chyba dużo im zawdzięczasz…
– Wszystko! Nie wiem, czy kiedykolwiek będę się umiał im zrewanżować.

* Koniec części pierwszej.

4 thoughts on “„Chciałem zostać księdzem” – rozmowa z Janem Błachowiczem

  1. Mam nadzieję,ze Janek wejdzie na wyżyny i pokona Soka i ktoś go zauważy.Generalnie uważam,ze w Polsce nie ma z kim trenować,żeby się rozwinąć bardziej i powinien spadać stąd jak najszybciej,gdy dostanie taką szansę.Po wygranej z Sokodjou sądzę,ze taka szansa szybko może nadejść.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *