Krajobraz po bitwie – UFC Fight Night 84: Silva vs. Bisping #66

Getty images / UFC
Getty images / UFC

Kto tak naprawdę odniósł zwycięstwo a kto powinien wstydzić się swojego występu?

Największym zwycięzcą gali jest Michael Bisping, który w walce wieczoru wypunktował Andersona Silvę. Anglik wykorzystał słaby start byłego mistrza wagi średniej i swoim aktywnym stylem boksowania zapewnił sobie wygrane w I i II odsłonie. Później stery pojedynku na kilka minut przejął Pająk by ponownie oddać je w ręce Michaela w IV rundzie. Hrabia – pomimo tego, że krwawił obficie – nie odpuszczał, szedł do przodu i trafiał kolejnymi ciosami. Ostatecznie każdy z sędziów wypunktował jego wygraną – dla Bispinga to osiemnaste zwycięstwo w UFC. Obecne zestawienia i ogólna sytuacja w kategorii średniej sprawiają, że nie ma wielu opcji zestawień dla Michaela, w kolejnej walce Anglik może zawalczyć z wygranym pojedynku Souza vs. Belfort (jeśli zechce czekać, walka ta odbędzie się dopiero w maju), Gegardem Mousasim lub też z niżej sytuowanym Robertem Whittakerem (jeśli 23 kwietnia pokona on Rafaela Natala).

Do zwycięstw powrócił Gegard Mousasi, który w co-main evencie sobotniej gali łatwo wypunktował Thalesa Leitesa. Pochodzący z Iranu zawodnik sprawił, że Brazylijczyk był kompletnie bezradny, trafiał go niezliczoną ilością pojedynczych uerzeń i wybronił wszystkie próby sprowadzeń. Gdyby nie przegrana z Uriahem Hallem Dreamcatcher mocno liczyłby się w walce o najwysze o cele a tak czekają go jeszcze minimum 2 walki. W kolejnym pojedynku Gegard mógłby zmierzyć się z Michaelem Bispingiem lub Derekiem Brunson (jeśli wygra on z Uriahem Hallem, walka ta odbędzie się 23 kwietnia).

Tom Breese jest nadal niepokonany w zawodowej karierze, wczoraj młody Anglik pokonał Keitę Nakamurę zaliczając trzecią wygraną w UFC. Pojedynek półśrednich nie był porywającym widowiskiem z powodu daleko idącej ostrożności Japończyka, Breese tylko na krótkie fragmenty walki oddawał inicjatywę Nakamurze. W kolejnej walce Tom mógłby zmierzyć się z Alexandrem Yakovlevem lub Colbym Covingtonem.

Brad Pickett po dość konrowersyjnej decyzji sędziów pokonał Francisco Riverę. Anglik bezdyskusyjnie przegrał pierwszą odsłonę a w ostatniej dzięki kontroli zdominował rywala. Kwestią sporną jest druga runda, w której obaj koguci zaliczyli po obaleniu i kilkunastu sekundach kontroli, w stójce zaś w dalszym ciągu dominował Cisco. Jak wiadomo ściany pomagają gopodarzom i tym razem One Punch był beneficjentem tej 'pomocy’. Nie wiadomo czy Anglik jeszcze zawalczy, po walce przebąkiwał coś o sportowej emeryturze. Jeśli Brad zdecyduje inaczej mógłby zmierzyć się z Robem Fontem lub Erikem Perezem.

Makwan Amirkhani wypunktował Mike’a Wilkinsona zaliczając trzecią wygraną w największej organizacji MMA na świecie. Mr. Finland uparcie dążył do obaleń i kontroli z góry, w parterze przechodził pozycje i korzystał z okazji do obijania Anglika. Przez 15 minut 27-latek był zagrożony 2-krotnie gdy pakował się w gilotyny, za każdym razem udało mu się wyjść z opresji. Teraz mógłby spróbować swoich sił w starciu z Andre Filim lub Mirsadem Bekticiem.

Scott Askham w efektownym stylu znokautował Chrisa Dempseya tym samym dopisując do swojego rekordu drugą wygraną w UFC. Początkowo Anglik miał problemy z wywierającym presję rywalem jednak gdy walka trafiła na dłuższą chwilę do stójki udowodnił swoją wyższość najpierw naruszając rywala kopnięciem na korpus oraz lewym prostym i ostatecznie nokautując chwiejącego się Dempseya wysokim kopnięciem. Czekamy na kolejne pojedynki 27-letniego Anglika.

Arnold Allen jest najmłodszy zawodnikiem, który odniósł zwycięstwo podczas sobotniej gali w Londynie. 22-latek dopisał do swojego rekordu 11 wygraną dzięki wypunktowaniu Yaotzina Mezy, dla Arnolda jest to druga wygrana w największej organizacji MMA na swiecie. Allen był znacznie bardziej agresywnym zawodnikiem i to on decydował o tym w jakiej płaszczyźnie toczy się pojedynek – obalał rywala samemu nie dając się kłaść na plecach. Za jakiś czas Almighty może włączyć się do walki  czołówką kategorii piórkowej, teraz jeszcze nie ma sensu rzucać go na głęboką wodę, w kolejnej walce mógłby zmierzyć się z kimś pokroju Diego Rivasa lub Doo Ho Choia.

Krzysztof Jotko wypunktował Brada Scotta i stał się trzecim Polakiem (po Tomaszu Drwalu i Joannie Jędrzejczyk), który zaliczył 3 z rzędu wygrane w UFC. Krzysztof miał problemy z Anglikiem tylko wtedy gdy wywierał on mocną presję i spychał reprezentanta Polski na siatkę. Z każdą rundą Jotko prezentował się coraz lepiej i przekonał do siebie każdego z sędziów puntowych. Sam zainteresowany mówi, że teraz chciałby rywala z TOP15 jednak chyba jest na to za wcześniej, teraz Krzysztof mógłby zawalczyć np. z Joshem Sammanem lub Eliasem Theodorou. Wygrana z którymś z tych zawodników znacząco przybliży Polaka do czołówki wagi średniej.

Rustam Khabilov udanie przerwał passę porażek pokonując Normana Parke’a. Rosyjski Tygrys był lepszy od swojego rywala w każdej płaszczyźnie, ale cieszy przede wszystkim to, że Rustam wrócił do tego co robi najlepiej – efektownych zapaśniczych rzutów. W dobrej dyspozycji Khabilov jest w stanie walczyć o miejsce w czołowej dziesiątce wagi lekkiej. Teraz mógłby zmierzyć się z Stevenem Rayem lub Carlosem Diego Ferreirą.

Biorąc pod uwagę całokształt walki Anderson Silva zaprezentował się niezbyt dobrze. Od ospałego początku i przegranych dwóch rund, przez efektowne akcje i wskakiwanie na klatkę po trzeciej rundzie (i nie zrozumienie, że walka jeszcze się nie skończyła?) do kolejnych minut pasywności i w efekcie końcowej przegranej na kartach każdego z sędziów. Pająk nadal dysponuje sporymi umiejętnościami jednak swoje pojedynki musi rozgrywać w inny sposób. W kolejnym pojedynku mógłby zmierzyć się z przegranym walki Souza vs. Belfort, ale zestawienie z kimś nieco niżej notowanym nie będzie zaskoczeniem.

Thales Leites był wczoraj kompletnie bezradny wobec tego co do klatki wniósł Gegard Mousasi. Brazylijczyk był trafiany dużą ilością uderzeń a dodatkowo Dreamcatcher dosyć łatwo bronił się przed wszystkimi próbami sprowadzeń w wykonaniu Leitesa. Thales pozostaje czołowym zawodnikiem wagi średniej jednak wątpię by w wieku 34 lat był w stanie na tyle zmienić/poprawić swoją grę by móc myśleć o walce o wyższe cele. Po dwóch z rzędu przegranych Brazylijczyk powinien zmierzyć się z kimś nieco słabszym, możliwe jest zestawienie go z przegranym walki Whittaker vs. Natal lub Tamdanem McCrorym.

Francisco Rivera może mieć pretensje do sędziów po tym jak niejednogłośnie wypunktowali wygraną jego rywala, Brada Picketta (sędzią, który punktował na korzyść Amerykanina był Polak, Maciej Motylewski). Cisco był zawodnikiem znacznie lepszym w stójce a dodatkowo w późniejszych minutach nabijał „oczka” udanymi sprowadzeniami. Dla Rivery przegrana z Anglikiem to czwarta porażka w pięciu ostatnich walkach co stawia go w trudnej sytuacji. W kolejnej walce mógłby zmierzyć się np. z Iurim Alcantarą lub Russellem Doanem.

Marlon Vera w starciu z Daveyem Grantem nie wyglądał słabo. Przegrywał pojedynek, ale nie poddawał się i walczył, zwłaszcza z pleców szukając poddań. Szanse na przyzwoite oceny jego występu przekreślił fakt, że Ekwadorczyk kilkukrotnie wkładał palce do rękawic rywala za co ostatecznie został ukarany odjęciem punktu. Chito z UFC teraz nie wyleci, ale w przypadku kolejnych przegranych nie może być pewny swojego bytu w największej organizacji MMA na świecie.

Chris Dempsey po sobotniej gali może spodziewać się najgorszego – zwolnienia z organizacji. 28-latek został efektownie znokautowany przez Scotta Askhama a to trzecia przegrana Amerykanina przed czasem w czterech ostatnich walkach (poza tym w UFC stoczył walkę z Eddiem Gordonem, po której sędziowie sprezentowali mu wygraną na punkty).

Walka Daniela Omielańczuka z Jarjisem Danho nie była porywającym widowiskiem, ciężcy szybko odpadli z sił co miało ogromny wpływ na wygląd tego pojedynku i jego zakończenie. Coś takiego nie przystoi zawodnikom rywalizującym w największej organizacji MMA na świecie. Polak dopisał do swojego rekordu kolejną wygraną, ale na pewno nie jest z niej przesadnie zadowolony. W kolejnym pojedynku Daniel mógłby zawalczyć z Shamilem Abdurakhimovem.

Zapewne Thibault Gouti inaczej wyborażał sobie swój debiut w UFC. Francuz został szybko naruszony w stójce a gdy padł na deski mocny grapplersko rywal zapiął duszenie, które Thibault musiał odklepać. Najprawdopodobniej Gouit jeszcze dostanie szansę zaprezentowanie się w klatce amerykańskiej organizacji.

A co Wam najbardziej zapadło w pamięć? Kto zasługuje na wyróżnienie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *