Po zwycięstwie nad Kevinem Lee na UFC 244, Gregor Gillespie będzie mierzył bardzo wysoko

Mike Roach/Zuffa LLC via Getty Images

Dni, w których Gregor Gillespie spokojnie czekał na każdego kolejnego rywala którego mu zestawiono dobiegły końca. Niepokonany Gillespie już wie, komu rzuci wyzwanie, jeśli pokona Kevina Lee na gali UFC 244.

Gregor Gillespie miał jak dotąd bardzo imponującą serię zwycięstw zarówno w karierze przed UFC jak i w największej organizacji MMA dla której stoczył 6 zwycięskich pojedynków, a jego ogólny rekord to 13-0. Po każdym zwycięstwie, Gillespie powstrzymywał się od rzucania wyzwania komukolwiek, przyjmując skromnie walkę z każdym, kogo mu zaproponują. Gregor Gillespie wyrobił sobie nazwisko pokonując przed czasem pięciu z sześciu przeciwników. Teraz The Gift jest gotów rzucić nazwisko zawodnika z którym będzie chciał się zmierzyć i będzie celował bardzo wysoko bo w samego mistrza wagi lekkiej Khabiba Nurmagomedova.

„Myślę, że w tym sporcie, w tym okresie, muszę być trochę bardziej krótkowzroczny. Mam wielką robotę do wykonania w sobotni wieczór. Nie chcę patrzeć w przeszłość. Jeśli nie pokonam Kevina Lee, to nie będę walczył z Khabibem. Staram się skupić w tym momencie tylko na nadchodzącej walce.

Sądzę, że czasami trzeba zwalczać ogień ogniem. Uderzacze nie byli w stanie pokonać Khabiba, więc wezwałabym do tego pojedynku. Na pewno. To jest walka, która jest dla mnie bardzo ekscytująca. Zawsze lubię stawiać sobie wyzwania. Jednak najpierw muszę pokonać Kevina w sobotni wieczór. To wielki test. Ale, załóżmy, że wszystko pójdzie dobrze w sobotni wieczór – to będzie walka, o którą będę apelował”.

Gregor Gillespie zajmuje obecnie #11 miejsce w rankingu wagi lekkiej, a jego przeciwnik, Kevin Lee jest sklasyfikowany na #10 miejscu. Na chwilę obecną szanse Gillespie na walkę z Khabibem Nurmagomedovem są bardzo niskie, ale Gillespie mógłby być na znacznie lepszej pozycji, gdyby był bardziej aktywny i tym samym zyskałby wyższą pozycję. Amerykanin przyznaje, że UFC przyczyniło się do jego rozwoju, więc wszelkie zastoje i opóźnienia w rozwoju jego kariery spoczywają na nim:

„Miałem wielkie szczęście. UFC było absolutnie niesamowite w kwestii rozwoju mojej kariery i obrania właściwej trajektorii. Droga, na której mnie postawili, jest absolutnie niezwykła… Za każdym razem, gdy chciałem walczyć, wciągnęli mnie tam. UFC mi pomogło, ale reszta należy od mnie.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *