Paweł Jóźwiak, Prezes Fight Exclusive Night przed galą FEN 6!

Amerykanin to facet, który chce mieć dwa razy więcej niż sąsiad. A Polak? Polak chce by sąsiadowi spaliła się stodoła” – takie przesłanie z dowcipu o Polakach wynika z lektury wywiadu z prezesem organizacji Fight Exclusive Night Pawłem Jóźwiakiem, który odnosi się do wielu aspektów krytyki podnoszonej przez wąskie grono tak zwanych ekspertów, przed galą FEN 6 we Wrocławiu. Po nieprawdopodobnym i nie mającym precedensu sukcesie FEN na polskiej scenie Sztuk Walki na przestrzeni 2014 roku, konkurencja poczuła zagrożenie i posyła do tzw. „czarnego PR” swoich totumfackich – twierdzi Paweł Jóźwiak i nie zostawia suchej nitki na części branżowej prasy.

Części nie oznacza całości, ale na trudnym rynku MMA i Kickboxingu trwa zażarta walka o widza, sponsorów i przychylność mediów, by zbudować produkty mogące rywalizować z piłką nożną i innymi grami zespołowymi.

Rynek zawodowych walk jest jak na razie na straconej pozycji i postrzegany jest jako niszowy, stąd zdaniem Prezesa należy się dziwić, że branżowa prasa stara się obrzydzać widzom produkt, który spełnia wszelkie wymogi rynkowe a dodatkowo został świetnie przyjęty przez kibiców. Po okresie spokojnej obserwacji teraz Paweł Jóźwiak stawia sprawy bardzo zdecydowanie. Jak bardzo zdecydowanie? Warto zapoznać się z tym w poniższym wywiadzie:

Panie Prezesie, jesteśmy przed szóstą galą organizacji Fight Exclusive Night, która  6-go marca wraca ponownie do Wrocławia – matecznika organizacji. Na ile jesteście gotowi by sprostać temu zadaniu i na ile będzie to inna gala od dotychczasowych?

Witam serdecznie i zacznę od razu od ostatniej części pytania. Oczywiście, że będzie to inna gala, bowiem przy niej teraz, po raz pierwszy przeszliśmy pod ścisłą współpracę z grupą Polsat i po raz pierwszy będzie to transmisja live w ramach Polsat Sport i Polsatu otwartego. To wielkie wyzwanie dla nas i wielka odpowiedzialność, ale mieliśmy czas, by w ramach współpracy z FightBox wykreować nasz produkt i nauczyć się niuansów przy tego typu transmisjach. Wrocław na naszej mapie, tak jak i Dolny Śląsk zawsze pozostanie ważny. Jest tu wielu wspaniałych fighterów i świetne kluby. Poza tym nie obawiamy się wyzwań i jestem pewien, że podołamy temu.

Na czym opiera Pan swoje twierdzenia?

Na czym opieram? Przede wszystkim mamy coraz bardziej doświadczony zespół, który nie jedno przeszedł i przetestował się. Górnolotnie stwierdzę, że jesteśmy na etapie, iż „odsiewamy ziarno od plew” czyli, dziękujemy tym, którzy się nie sprawdzili, a bierzemy tych, którzy naprawdę umieją coś w swojej dziedzinie. Dotyczy to współpracowników, managerów i mediów. Do tej pory ufaliśmy w zapewnienia i działaliśmy w dobrej wierze. Przy kolejnych galach okazuje się, że „nie wszystko złoto co się świeci” i nasza ocena jest coraz bardziej surowa a wymagania większe.

Czy jesteście tak silni, że czujecie się już numerem dwa na polskiej scenie Sztuk Walki?

Odpowiedź winni dać kibice, których na naszych galach jest coraz więcej. Jako druga organizacja w Polsce przestajemy mieć problemy ze sprzedażą biletów. To chyba sporo jak na rok działalności? Ja tu mogę być zbyt subiektywny, ale proszę mi powiedzieć czy organizacje, które hurtem wspierała tzw. prasa branżowa pomijając nas na początku 2014 roku – jeszcze istnieją? Bo jakoś nie widzę choćby wzmianki o nich. Inny miernik – czy my po sześciu galach jesteśmy zadłużeni? To chyba wiele wyjaśnia?

Padają zarzuty, że budujecie organizację na niskich płacach dla zawodników i oszczędzacie na czym tylko się da?

Śmieszą mnie takie zarzuty. Są one podnoszone przez właśnie tak zwanych branżowych ekspertów, z których większość ma na względzie swoje drobne interesiki, a ich poziom merytoryczny jest delikatnie mówiąc…niski, inaczej pracowaliby dla poważnych mediów. Większość środowiska będzie wiedziała o kim i o czym mówię. Wyznacznikiem w ich mniemaniu „zawodowstwa” są podstawowe wypłaty rzędu 400 złotych za walkę plus 200 za wygraną i bazują na zdrowiu młodych ludzi. Zaznaczę, że często przystępujących do walki bez umowy, badań i ubezpieczeń, bo „pensja” nie pozwala na pokrycie tego minimum, to życzę takim „ekspertom” i organizatorom gal, dobrego samopoczucia. Powiem tak – najniższe pensje u nas, kilka razy przekraczały ten „niebotyczny” poziom płac, nad którym pieją ci, którzy nas krytykują.

Ale zawsze są ci, którzy będą niezadowoleni i tacy, którzy chcieli dostać więcej, a nie dostali. Czy nie możecie dawać im tyle ile żądają?

Oczywiście, zawsze będą niezadowoleni, ale dyskutujemy nad takimi, którzy uważają, że powinni dostawać kilkanaście tysięcy złotych za walkę, a nie kilka. To sport, ale i biznes. W tym środowisku sprawy są proste. Jeśli nie zapłacę – nie będę biznesmenem, któremu się nie udał biznes – okrzykną mnie oszustem. Dlatego wolę twarde realia niż obiecywanie gruszek na wierzbie. Proszę mi wskazać zawodnika, któremu nie zapłaciliśmy co do złotówki? Zna Pan takiego? Bo ja nie. Proszę zapytać czy niezadowoleni są tacy zawodnicy jak Tomasz Makowski, Tymoteusz Świątek, Gerard Linder czy choćby Sylwia Juśkiewicz? Właśnie ona u konkurencji za jedną z walk MMA uchodzącą za „walkę wieczoru” dostała 200 czy 300 zł bez zwrotu nawet za dojazd kilkaset kilometrów. My wstydzilibyśmy się mówiąc wprost, oszwabić kogoś w taki sposób. Jeśli się nie porozumiemy finansowo to rezygnujemy i tyle. Padało wiele zarzutów wobec nas, że nie bierzemy tego czy innego mistrza, ale my budujemy biznes na miarę naszych możliwości, a wielu zawodników myśli o sobie Bóg wie co i buja w obłokach. Efekt jest taki, że nie walczą w kraju, a poza Polską nikt ich nie chce.

No dobrze, oczywiście pieniądze to jedno, a poziom sportowy to drugie, a czasem i jedno, i drugie. Tu też padają czasem krytyczne zdania. Co Pan może o tym powiedzieć?

Oczywiście, że padają krytyczne zdania. Ale z czyich ust? Głównie z ust managerów, którzy nam oferowali zawodników za wygórowane pieniądze i takich odstawiamy na boczny tor. Bronią ich koledzy dziennikarze, którzy są powiązani z nimi biznesowo i zawodowo. To jest śmieszne i chore, bo w ten sposób omijani są często znacznie lepsi sportowcy, którzy nie mają tak zwanej „swojej prasy”. Tego typu sytuacji będziemy starali się unikać. Mamy ekspertów, którzy nam doradzają i do tej pory poza nielicznymi wyjątkami, nikt poziomem walk nie był chyba rozczarowany? Powiem dowcipnie, że słyszałem, że jednemu z tych tak zwanych ekspertów bardzo nie podobał się jeden pojedynek. Niestety, ekspertowi kilka dni temu powiedziano, że…on dopiero się odbędzie. Zatem jaki ekspert – taka opinia, ale cóż wymagać jak się z kartki nie potrafi przeczytać prawidłowo kilku nazwisk występujących zawodników, a ja muszę później tłumaczyć i przepraszać.

Właśnie niedawno poddano Was krytyce, że bierzecie zawodników z Białorusi, żeby dostarczali rekordów polskim fighterom. Dowodem miały być szybkie przegrane tychże zawodników na FEN 5 w Lubinie. Zarzutem było też to, że wszyscy razem przyjechali z Białorusi. Może Pan to skomentować?

Tak, słyszałem o tym. I cóż tu komentować? Zapewne krytycy woleliby, aby nasi zawodnicy przegrali a potem narzekaliby, że rywale byli za silni a „zupa była za słona”? Niedawno jeden z tych Białorusinów wygrał na jednej z polskich gal i wówczas nie było narzekania na jego poziom? Na FEN 5 przegrał z teoretycznie mniej doświadczonym Polakiem i z tego powodu ma być krytykowane zwycięstwo tego chłopaka? Warto patrzeć kim są owi krytycy, których jest raptem kilku i są powiązani z naszą konkurencją. Boli ich nasz sukces i taka jest prawda o tej „krytyce”. Mówiąc merytorycznie, mamy zestawiać polskiego debiutanta z bardziej doświadczonym i silnym rywalem zza granicy i narzekać, że „miało być UFC a wyszło KFC”? Dla tych „fachowców” z pewnością, Anderson Silva i Fiodor Emelianenko byliby za słabi by walczyć w Polsce. Zestawiamy zawodników na równym poziomie i na miarę naszych możliwości finansowych. Warto pamiętać, że to nie Pan X i Pan Y płacą za ich gaże. Może niech raz zaryzykują własne pieniądze, których nie mają i wtedy zobaczymy? O ile wiem kilku tych ekspertów i krytyków do dziś nie wyjaśniło swojej roli w projektach, które padły. A szastali wówczas cudzymi pieniędzmi i obiecywali zawodnikom niebotyczne zarobki, których ci zawodnicy nie dostali. Może czasem lepiej uderzyć się we własne piersi lub po prostu spojrzeć w lustro?

Są twierdzenia, że budujecie organizację na ludziach, którzy są mało znani, mają niskie rekordy i w ogóle są „be”, bo nie podobają się prasie branżowej, dziennikarzom, fachowcom itd. jakie jest wasze stanowisko w tej sprawie?

Chyba dotknęliśmy istoty problemu. I na pewno nie są nim zawodnicy, mniej czy bardziej znani a wspomnianej prasy branżowej. Jej poziom niestety jest niski i z reguły jest ona powiązana interesami. Niedawno mieliśmy taki przykład, gdzie podśmiewano się z dziennikarza prasy branżowej. Nieważne czy słusznie czy nie, ale to mało etyczne, gdy bierze w tym udział konkurent, który ma problemy z budowaniem zdań po polsku i wygląda jakby był w ciąży a podśmiewa się z kolegi po fachu. To żenujące, ale takie jest prawdziwe oblicze tej prasy i taka jest jej wartość jaką sama demonstruje. Polityka naszej organizacji jest taka, że bierzemy zawodników mało znanych i kreujemy ich na gwiazdy. Część się sprawdza, a część odpada. Takie jest życie. Mamy takie sukcesy jak pokazanie szerokiej publiczności Tymoteusza Świątka, Sylwii Juśkiewicz, Patryka Paducha, Michała Michalskiego, Piotra Rogosza czy Pawła Biszczaka. Dla przykładu naszym odkryciem jest np. Dawid Mora, który stoczył u nas tylko dwie walki, ale jakie? Takie, że zapamiętała go cała Polska i nie tylko. Warto sobie zadać pytanie, czy walczą tylko „rekordy” czy prawdziwi wojownicy? Co naprawdę chcą oglądać kibice? Na nich i na innych będziemy budować przyszłość nie oglądając się na kryty-kantów.

Właśnie w kwestii Dawida Mory zarzuca się Wam, iż jest to mało znany zawodnik, ma niski rekord, a już awansował na „twarz” organizacji. Dodatkowo jako rywala dostał Białorusina, Jurija Dobko, który jest ponoć słaby, choć ma rekord lepszy od Dawida.

Dawid ma na razie mały rekord, ale ma coś czego nie mają jego krytycy – jaja i wielkie serce do walki. Jest talentem czystej wody i my go odkryliśmy. Dał dwie świetne walki. Dlatego u nas został doceniony. Ja nie mogę się nadziwić tej hipokryzji – z jednej strony ktoś twierdzi, że w Polsce są wielkie talenty, ciężko i po cichu trenują, ale nie dostają szansy, a jak pokazujemy takie odkrycie, to sypią się na nas gromy! To niedorzeczne i to jest schizofrenia prasy branżowej. Polecam jako leczenie, przyjście na nasze gale i obejrzenie Dawida w akcji. Można mu też w twarz powiedzieć, że jest słaby i ma słaby rekord. Ale prosto w oczy i myślę, że tu skończy się odwaga zza monitora i krytyka. Jeśli Jurij Dobko jest słaby to ja mogę spytać czy np. Damian Janikowski byłby oceniany jako słaby, gdyby teraz trafił do MMA? Bo to podobny poziom. Dobko to medalista Mistrzostw Europy w zapasach. Zakochał się w Kickboxingu, Sanda i walczył z powodzeniem na wielkich galach w Rosji. Także w MMA. W Polsce znokautował niedawno wicemistrza Polski w Kickboxingu w zawodowej walce. To jest oznaka słabości? Litości panowie „eksperci” od siedmiu boleści… nie uprzedzajcie faktów, bo potem będziecie się wstydzić.

Dobrze odejdźmy na chwilę od samego MMA, polskiego rynku i krytyki Waszej organizacji. Jak oceniacie poprzedni rok i jakie są plany na 2015?

Ilość gal, sprzedanych biletów i kontrakty z FightBox i Polsatem mówią same za siebie. Proszę pamiętać, że w 2014 roku tylko my i organizacja King of Kings, zadbaliśmy o profesjonalne walki Kickboxingu na polskim rynku i pokazaliśmy je na całym świecie. Bez tego na polskim rynku byłaby pustynia. Oglądano by pojedynki w ochraniaczach i sprzedawano bilety jak na walki zawodowe. To co nas odróżnia to fakt, iż budujemy produkt zbilansowany zarówno w formułach stójkowych jak i w MMA. To inne zadanie niż tylko walki MMA. Kickboxing i Muaythai mają w Polsce ogromny potencjał i gwiazdy tych sportów mają nie mniejszy potencjał niż gwiazdy MMA. My chcemy to wykorzystać i dać im szansę na zaistnienie, pozyskanie sponsorów i odnoszenie sukcesów. 2015 rok, odkryje wiele diamentów na polskiej scenie Sztuk Walki i mam nadzieję, że my oszlifujemy je do postaci brylantów. Zapraszam już teraz na galę 6 marca, by stwierdzić to naocznie!

Dziękuję za rozmowę!

Informujemy, iż bilety są dostępne w sprzedaży internetowej na stronie www.eventim.pl oraz w punktach stacjonarnych tej sieci takich jak: Saturn, EMPiK, Media Expert i Media Markt. Pełna lista punków dostępna pod linkiem: TUTAJ

Informacja prasowa

2 thoughts on “Paweł Jóźwiak, Prezes Fight Exclusive Night przed galą FEN 6!

  1. Powiem szczerze, że Paweł Jóźwiak pozytywnie mnie zaskoczył tym co powiedział w wywiadzie. Ma dużo racji z tym, że jest bardzo dużo układów i układzików oraz wielu ludziom w tym także tym z branży ciągle coś nie odpowiada – bo rywal za słaby albo za mocny itp. Jeszcze bardziej kibicuję tej organizacji i mam nadzieję, że będzie to w końcu prawdziwa konkurencja dla KSW, która utrzyma się znacznie dłużej niż inne organizacje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *