„Make kickboxing great again” – Kacper Anuszewski o filmie „Serce do walki”

Kacper Anuszewski to reżyser powstającego właśnie filmu „Serce do walki”, którego motywem przewodnim jest kickboxing w formule full contact. Reżyser nie ukrywa, że tym obrazem chce m.in. nawiązać do lat 80 i 90 ubiegłego wieku, kiedy to kickboxing święcił największe triumfy w kinie. Ambicją reżysera jest również promocja kickboxingu jako widowiskowego sportu, mając na uwadze fakt, iż dyscyplina ta ma realną szansę stać się dyscypliną olimpijską. Powstanie filmu wspierają m.in. PZKB i PKOL, a obok zawodowych aktorów główne role grają zawodowi sportowcy. Jest zatem o czym rozmawiać.

Powiedz proszę, ze strony reżysera tego obrazu, o czym jest „Serce do walki”?

„Serce do walki” to dramat sportowy o tematyce kickboxingu. Historia o upadku i próbie stanięcia na nogi, wierze w swoje możliwości, ale przede wszystkim historia o miłości i o tym, jak trudno bez niej żyć. Nie mówię tu o stosunkach damsko-męskich, a raczej o spokoju ducha, jaki tkwi w relacjach z bliskimi. Takie wartości jak: rodzina, przyjaźń, braterstwo czy postępowanie honorowe, nie wszyscy o nich pamiętają i wydaje mi się, że warto je sobie czasem przypomnieć. W filmie poruszamy też kilka ważnych społecznie tematów jak, chociażby niepełnosprawność.

A skąd pomysł na to, aby najnowszy film traktował właśnie o kickboxingu?

Kickboxing jest dyscypliną sportową, która w kinie swój najlepszy okres przeżywała w latach 80 i 90. Obecnie powstają filmy o boksie, MMA i kilku innych dyscyplinach, a kickboxing jest trochę zapomniany przez kino. Trzeba go odświeżyć. Uważam też, że jest to bardzo widowiskowy sport zwłaszcza pod kątem filmu.

Co więcej, kickboxing jest według mnie najbardziej polską dyscypliną w sportach walki. Mamy świetnych zawodników, którzy zajmują czołowe miejsca na świecie w tej dyscyplinie sportu, a niektórzy stali się legendami światowej rangi. W różnych formułach Polacy są mistrzami na świecie i mało kto o tym mówi. Trzeba to zdecydowanie przypomnieć i pokazać ludziom, że mogą być dumni z osiągnięć naszych kickboxerów.

Czyli „Serce do walki” ma na celu też m.in. poprawienie wizerunku kickboxingu, zwiększenie jego popularności wśród zwykłych ludzi i promocję, jako sportu?

Tak. Liczę, że ten film zwróci uwagę na tę dyscyplinę sportu. Tym bardziej że jest szansa wprowadzenia kickboxingu na Igrzyska Olimpijskie. To jest bardzo piękna dyscyplina i jak najbardziej chciałbym zwrócić uwagę kibiców lub wzbudzić zainteresowanie młodych osób, które dopiero zaczynają swoją sportową przygodę.

Sam kiedykolwiek walczyłeś?

Czy walczyłem? Wydaje mi się, że każdy z ludzi stoczył nie jedną walkę. Walki nie odbywają się tylko na ringu, ale przede wszystkim w życiu codziennym. Natomiast jeśli chodzi o sport, to kiedyś trenowałem boks przez około rok u trenera Jacka Kucharczyka. Było to lata temu. Teraz chodzę na siłownię, ale też sezonami. Niestety zawód, który uprawiam, jest czasochłonny i nie zawsze mogę sobie pozwolić na trening. Pewnie po tym filmie wezmę przez jakiś czas kilka lekcji kickboxingu (śmiech).

W film „Serce do walki” zaangażowani są znamienici aktorzy m.in. Ewa Kasprzyk, Monika Dryl, Marek Siudym, Grzegorz Kowalczyk i Mieczysław Hryniewicz co spowodowało, że akurat ich wybrałeś do obsady?

Zapomniałeś jeszcze o Łukaszu Nowickim. Na etapie tworzenia scenariusza myślałem o paru aktorach. Większość znam osobiście i pracowaliśmy już razem. To są bardzo zdolni aktorzy z tzw. górnej półki. Praca z nimi to przyjemność. Każdy z nich stworzył świetną postać, którą będzie się dobrze oglądało na ekranie. Do tej pory zrobiłem parę filmów krótkometrażowych i każdy z aktorów, który występował w głównej roli w tych filmach, dostał na festiwalach zagranicznych jakąś nagrodę lub chociaż nominację. Więc chyba mam nie najgorszą intuicję (uśmiech).

Z drugiej strony w obsadzie filmu znajdują się też sportowcy, zawodowi kickboxerzy, jest m.in. Jerzy „Juras” Wroński. Jak, odnalazł się na planie Juras i pozostali zawodnicy?

Jerzy spisał się rewelacyjnie. Nie dość, że jest utytułowanym kickboxerem to ma też spore doświadczenie sceniczne, jako raper, które na pewno mu pomogło. Niby występy na scenie i granie w filmie to nie do końca to samo, ale mają wiele wspólnego. Łukasz Wabnic, który gra główną rolę w filmie naprawdę mnie zaskoczył. Nie dość, że fizycznie się świetnie przygotował to i aktorsko wyszło ekstra! Niektóre sceny wymagały ogromnego skupienia i Łukasz naprawdę dał radę, a w jednej scenie to aż mi prawie łzy popłynęły. Zresztą z Marcinem Zarzecznym stworzyli świetny braterski duet. Z tego, co zauważyłem, to zrozumieli się praktycznie od razu i złapali wspólna nić porozumienia. Wyszło bardzo dobre połączenie świetnego sportowca i rewelacyjnego aktora, w trakcie prób, które odbywały się przed zdjęciami, przestałem mieć jakiekolwiek obawy. Pozostali sportowcy też stanęli na wysokości zadania i dzięki temu będziemy mieć bardzo dobry film. Duży ukłon również w stronę autora zdjęć do filmu Tomka Walaska, którego efekty pracy są rewelacyjne.

No właśnie, mamy tu ciekawe połączenie zawodowych aktorów wchodzących do świata kickboxingu i zawodowych kickboxerów wchodzących w świat filmu. Jaka jest specyfika pracy na planie z dwiema tak odmiennymi grupami jednocześnie?

Kickbokserzy podeszli do filmu bardzo profesjonalnie i nie odstawali od zawodowych aktorów ani na krok. Dla aktorów to oczywiście chleb powszedni, ale w scenach które, wymagały przygotowania sportowego, również spisali się na medal. Dzięki temu połączeniu mamy świetny materiał, który mam nadzieję, przypadnie do gustu widzom i będą mieli oni ogromną przyjemność z oglądania tego filmu.

Co branża filmowa sądzi o tym przedsięwzięciu, odczułeś zainteresowanie powstaniem tego filmu?

Wcześniej, kiedy film dopiero był rozplanowywany, szukałem pomocy u kilku producentów. Każdy chciał coś pozmieniać, jedni scenariusz, inni aktorów itp. Nie czułem tych zmian, uważałem wręcz, że byłyby na nie korzyść tego filmu. Padła też propozycja zmiany dyscypliny na boks, żeby rolę mógł zagrać aktor, a nie sportowiec. Dla mnie to było nie do przyjęcia. Kickboxing jest dużo ciekawszy i bardziej widowiskowy, jeśli chodzi o film. Tym bardziej że główną rolę gra Łukasz Wabnic, prawdziwy kickboxer, obecnie trener, pod którego scenariusz został napisany. Normalny aktor musiałby bardzo długo trenować, żeby te wszystkie kopnięcia, chociaż w miarę profesjonalnie wyglądały. Zacząłem się zastanawiać – każdy z producentów, do których poszedłem, był zainteresowany scenariuszem, ale też każdy chciał pozmieniać coś po swojemu. Co oznacza, że każdy widział potencjał w historii, którą przedstawiłem. Dlatego po tych wszystkich spotkaniach podjąłem decyzję, że sam zostanę producentem tego filmu. Czy dobrze zrobiłem? Czas pokaże.

Czym aktualnie zajmujesz się poza tworzeniem „Serca do walki”?

Od 15 lat pracuję jako aktor i zagrałem w wielu reklamach oraz pojawiłem się też w wielu serialach w mniejszych i większych rolach. Kilka lat temu zacząłem pisać scenariusze i robić filmy krótkometrażowe, które zaczęły się dostawać na coraz więcej festiwali filmowych, szczególnie za granicą i zdobywać na nich nagrody. Jest ich naprawdę sporo. Dzięki tym filmom zacząłem również pracę jako reżyser przy różnych spotach reklamowych oraz filmach promocyjnych. Więc cały czas pojawiam się przed i za kamerą (uśmiech).

Powstanie filmu „Serce do walki” oficjalnie wspiera m.in. Polski Związek Kickboxingu. Jak dotychczas przebiega ta współpraca? Jaką formę wsparcia otrzymaliście od PZKB?

Współpraca z PZKB przebiega bardzo pomyślnie, duża zasługa w tym Piotra Siegoczyńskiego oraz Andrzeja Palacza. Nie jestem przekonany czy mogę o wszystkim tak oficjalnie powiedzieć, ale PZKB pomógł w kontaktach, organizacji gali, lokacjach, konsultacjach itp. Jest to silne sportowe wsparcie. Cały czas nam też pomagał Łukasz Wabnic, który bardzo zaangażował się w ten film. Mamy również patronat Polskiego Komitetu Olimpijskiego i Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego. Mam nadzieję, że nie zawiodę partnerów i wszyscy będą dumni, że wspólnie stworzyliśmy ten film.

Kiedy według przewidywań będziemy mogli obejrzeć „Serce do walki”?

Na wiosnę chcielibyśmy skończyć postprodukcję filmu i rozpocząć wysyłanie go na festiwale, a docelowo, do kina film powinien trafić pod koniec roku 2019.

Myślę, że nie tylko ja oczekuję już niecierpliwie. Dziękuję bardzo za wywiad.

Uwierz, że ja też (śmiech). Dziękuję.

Rozmawiał Jędrzej Kowalik

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *