Krajobraz po bitwie – UFC 220: Miocic vs. Ngannou

Jeff Bottari/Zuffa LLC/Zuffa LLC via Getty Images

Kto tak naprawdę odniósł zwycięstwo a kto powinien wstydzić się swojego występu?

Stipe Miocic w sobotni wieczór odniósł ogromne zwycięstwo, chorwacki Amerykanin nie tylko pokonał Fancisa Ngannou, ale także całą promotorską maszynę stojącą za pretendentem z Kamerunu. Strażak z Ohio podszedł do walki niezwykle wyrachowanie z precyzyjnie nakreślonym planem, który został wyegzekwowany i zaprowadził go do pewnego zwycięstwa na punkty. Zwieńczeniem ustalenia rekordu liczby kolejnych obron pasa wagi ciężkiej było nałożenie pasa na biodra zwycięzcy przez Marcusa Marinelliego a nie prezydenta UFC, Dana White’a. Miejmy nadzieję, że za swój występ Miocic otrzymał odpowiednio wysoką gażę. W kolejnym pojedynku Stipe mógłby zawalczyć z Cainem Velasquezem (o ile ten będzie gotowy do pojedynku w sensownie niedalekiej przyszłości).

Daniel Cormier również potwierdził swoją dominację jako mistrza. Reprezentant American Kickboxing Academy zmagał się z pewnego rodzaju slow startem, ale po kilku minutach Amerykanin złapał swój rytm i w swoim stylu najpierw porządnie zmęczył rywala zapasami a następnie ciosami w parterze metodycznie go rozbijał aż do momentu gdy sędzia uznał, że pora zakończyć tę lekcję oszczędzając nieco zdrowia Volkana Oezdemira. W kolejnej walce Cormier mógłby zmierzyć się z Alexandrem Gustafssonem.

Pomimo ledwie dwóch walk w oktagonie UFC Calvin Kattar stał się mocnym kandydatem na zawodnika, który niedługo może stać się liczącą postacią dywizji piórkowej największej organizacji MMA na świecie. Po wypunktowaniu Andre Filiego 29-latek pozostawił w pokonanym polu będącego na fali trzech wygranych w UFC Shane’a Burgosa. W kolejnym pojedynku Calvin mógłby zawalczyć z Mylesem Jurym.

Rob Font dopisał do swojego rekordu najważniejsze zwycięstwo w karierze pokonując Thomasa Almeidę. Ciężkoręki Amerykanin od początku narzucił swój styl i punktował rywala kolejnymi mocnymi uderzeniami. W II odsłonie Font jeszcze przyspieszył a gdy poczuł krew i wyczuł swoją szansę nie odpuścił, poszedł za ciosem i znokautował faworyzowanego oponenta. W kolejnej walce Rob mógłby zmierzyć się z Brettem Johnsem lub Marlonem Moraesem.

Abdul Razak Alhassan podczas UFC 220 stoczył drugą walkę z Sabahem Homasim w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Po tym jak pojedynek na UFC 218 został przedwcześnie przerwany tak teraz pochodzący z Ghany zawodnik nie pozostawił wątpliwości kto jest lepszy atomowym podbródkowym nokautując rywala w czwartej minucie walki.

Enrique Barzola staje się liczącym zawodnikiem dywizji piórkowej. Zwycięzca drugiej edycji latynoamerykańskiego TUF-a ma na koncie cztery zwycięstwa w UFC i jedną, bardzo kontrowersyjną przegraną na punkty.

Francis Ngannou to bez wątpienia największy przegrany UFC 220, Kameruńczyk był szykowany do przejęcia pasa wagi ciężkiej a stała za nim cała medialna machina. Jak sam przyznał po walce, zlekceważył rywala w osobie Stipe Miocica i zapłacił za to wysoką cenę przegrywając na punkty po 25 minutowej konfrontacji. 31-latek sporo osiągnął w swojej nieco ponad 4-letniej karierze i możliwe, że kiedyś będzie mistrzem, bo potencjał ma spory, ale póki co wraca do walki o możliwość stoczenia pojedynku z mistrzem. W kolejnym pojedynku Ngannou mógłby zawalczyć z Derrickiem Lewisem.

Volkan Oezdemir tylko w pierwszych minutach miał cokolwiek do powiedzenia w starciu z Danielem Cormierem. Gdy tylko mistrz znalazł swój rytm Szwajcar nie istniał w oktagonie a jedynie walczył o to, by przetrwać jak najdłużej. Po tak zdecydowanej porażce Oezdemira dzielą co najmniej dwie znaczące wygrane od kolejnej konfrontacji z mistrzem. W kolejnej walce Volkan mógłby zmierzyć się z Gloverem Teixeirą.

Thomas Almeida zdecydowanie musi coś zmienić w swoim stylu walki, jego nastawienie na presję za wszelką cenę i przyjmowanie sporej ilości uderzeń wyraźnie nie zdaje egzaminu czego dowiodła każda jego porażka. Jeszcze nie tak dawno Brazylijczyk był przymierzany do walki o czołowe miejsce w kategorii koguciej, teraz 26-latek musi walczyć o powrót do TOP10 dywizji -61kg. W kolejnym pojedynku Thomas mógłby zawalczyć z Eddiem Winelandem.

Gleison Tibau powrócił do oktagonu po 2-letniej przerwie spowodowanej zawieszeniem za stosowanie niedozwolonych środków, ale nie było mu dane zbyt długo prezentować się w klatce bostońskiej hali. Już w pierwszej minucie Brazylijczyk został ustrzelony lewym sierpem Islama Makhacheva, który zakończył pojedynek. Obecnie Gleison ma na koncie trzy porażki z rzędu i nie będzie zaskoczeniem jeśli pożegna się z największą organizacją MMA na świecie.

A co Wam najbardziej zapadło w pamięć? Kto zasługuje na wyróżnienie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *