Krajobraz po bitwie – UFC 193: Rousey vs. Holm #56

Getty Images
Getty Images

Kto tak naprawdę odniósł zwycięstwo a kto powinien wstydzić się swojego występu?

Holly Holm odniosła największe zwycięstwo swojego życia pokonując Rondę Rousey. The Preacher’s Daughter znakomicie psychicznie poradziła sobie na ważeniu a także tuż przed walką gdy mistrzyni nie przybiła rękawicy. Później było jeszcze lepiej, trenująca u Grega Jacksona Amerykanka dobrze unikała zwarcia i klinczu a jeśli już Rowdy była blisko to Holly dobrze się broniła. Gdy walka wracała do dystansu Holm lokowała kolejne ciosy na ciele dysponującej słabą defensywą Rousey. Dodatkowo pretendentka w pierwszej rundzie bez większych problemów położyła rywalkę na plecach, może dla punktujących nie miało to olbrzymiego znaczenia, ale dla pewności siebie Holm – na pewno. Druga odsłona a konkretnie szósta minuta walki była dalszą egzekucją na ówczesnej mistrzyni, w poczynania Rousey coraz odważniej wkradała się desperacja zaś Holly spokojnie punktowała. W pewnym momencie Holm trafiła lewym prostym, Ronda chciała odpowiedzieć uderzeniem lewą ręką, ale straciła równowagę a wstając z desek jej szczęka przyjęła wysokie kopnięcie oponentki. Rowdy padła bez czucia na deski, pretendentka chciała dokończyć dzieło ciosami, ale nie były już one potrzebne. Tym sposobem ogromna sensacja stała się faktem a Holly zapewniła sobie status autorki największej niespodzianki 2015 roku. Pojedynek Rondy i Holly uznano najlepszą walką wieczoru a pretendentka dodatkowo otrzymała jeszcze jeden bonus – za najlepszy występ wieczoru, to oznacza łącznie 100 000 dolarów premii. Co teraz z Holm? Są dwa rozwiązania: natychmiastowy rewanż z Rousey lub potyczka z Mieshą Tate.

Joanna Jędrzejczyk dopisała do swojego konta drugą udaną obronę mistrzostwa wagi słomkowej chociaż trzeba przyznać, że Valerie Letourneau okazała się być przeciwniczką twardszą niż przewidywano. Polka zwłaszcza na początku miała pewne problemy, ale z czasem zdobyła przewagę, która z każdą rundą rosła i umożliwiła JJ pewną wygraną na punkty. Ofensywa Jędrzejczyk opierał się głównie na frontach i kombinacjach bokserskich łączonych z niskimi kopnięciami, Joanna metodycznie obijała rywalkę, ale Trouble ani myślała odpuścić, nawet z bardzo bolącą nogą i widocznymi śladami walki na twarzy. Letourneau dotrwała do końcowej syreny i chociaż wygrana Jędrzejczyk nie podlegała dyskusji to Valerie jak najbardziej należą się brawa. W kolejnej walce Joanna pewnie stoczy rewanż z Claudią Gadelhą, z kolei Letourneau mogłaby zawalczyć z Jessicą Penne lub Jessicą Aguilar.

Rewanż Marka Hunta z Antonio Silvą nie przyniósł nawet małej części tego co towarzyszyło pierwszemu pojedynkowi ciężkich. Zawodnicy przez ponad 3 minuty byli bardzo pasywni i szukali okazji do ataku, pierwsza poważniejsza szarża Nowozelandczyk zakończyła walkę. Krótko mówiąc – Mark zrobił co zrobić powinien. Tym samym przerywając passę dwóch przegranych. Jeśli zdaniem Hunta jeszcze nie pora na zakończenie kariery to 41-latek mógłby zawalczyć z Joshem Barnettem, byłby to rewanż za przegraną z 2006r. jeszcze pod szyldem organizacji PRIDE.

Transfer Roberta Whittakera do kategorii średniej okazał się być dobrym pomysłem, 24-latek w limicie 84kg wygrał 3 walki i prawdopodobnie zawita do top10 dywizji. Nowozelandczyk dzięki swojej aktywności i umiejętnościom pięściarskich pokonał artystę kopnięć, Uriaha Halla. Jedyne do czego można się przyczepić w występie Roberta to zadyszka w ostatnich pięciu minutach, ale Whittaker z reguły wyciąga wnioski z błędów popełnionych podczas walki tak, więc pewnie i nad tym popracuje. W następnym pojedynku Robert mógłby zmierzyć się z Derekiem Brunsonem.

Kyle Noke ma już 35 lat, ale jest on kolejnym dowodem potwierdzającym tezę, że starego psa jeszcze można nauczyć nowych sztuczek. Australijczyk od początku przeważał w starciu z Peterem Sobottą ostatecznie kończąc pojedynek niebywałej urody kopnięciem frontalnym na korpus, które wywołało krzyk bólu u rywala.

Danny Martinez i Richard Walsh uratowali swoje kontrakty pokonując odpowiednio Richiego Vaculika i Steve’a Kennedy’ego. Ani jeden ani drugi pojedynek za serce nie chwycił, ale trzeba pamiętać, że w obliczu zwolnienia trzeba wygrywać za wszelką cenę.

Tak, stało się. Jared Rosholt ma rekord 6-1 w UFC, ale jego styl walki ani trochę się nie zmienił. Amerykanin wymęczył wygraną ze Stefanem Struve dzięki obaleniom i … leżeniu na rywalu – więcej komentarza temu pojedynkowi nie poświęcę. Tylko dzięki wygranej walce Jared nie znajduje się w części dla przegranych gali, Rosholt musi jednak bardzo uważać, ponieważ dla zawodnika takiego jak on 1-2 porażki mogą oznaczać zwolnienie nawet w tak słabo obsadzonej dywizji. W kolejnej walce mógłby zawalczyć z Ruslanem Magomedovem.

Część przeznaczoną dla przegranych gali otwiera największa gwiazda (gwiazdeczka) organizacji UFC. Ronda Rousey nie sprostała wyzwaniu w osobie Holly Holm, Rowdy na przestrzeni 6 minut została rozbita, doprowadzona do desperacji i znokautowana wysokim kopnięciem. Tym samym aura bycia niepokonaną znikła bezpowrotnie a wspominanie słów o Floydzie Mayweatherze, Cainie Velasquezie czy walkach bokserskich wywołuje jedynie uśmiech politowania. Ronda chciała wygrać w sposób w jaki zawsze to robiła, ale napotkała niespodziewane przeciwności i nie potrafiła nic zmienić w swoim gameplanie. Nie pomogła jej także osoba, która siedzi obok klatki i widzi wszystko z innej perspektywy – mowa o trenerze Rousey, Edmondzie Tarveryanie. Podobnie jak w przypadku Holm Ronda ma teraz 2 możliwości: rewanżowe starcie z Holly lub walka z inną zawodniczką: Amandą Nunes lub Julianną Penną. Jest jednak zasadnicze pytanie: w jaki sposób taka porażka wpłynie na osobę z tak rozdmuchanym ego, z każdej strony chwaloną i uwielbianą Rondę.

Szczęka Antonio Silvy ewidentnie straciła ważność, Bigfoot padł po tak naprawdę pierwszym mocnym uderzeniu Marka Hunta – w dodatku niezbyt czysto trafionym. Brazylijczykowi pozostaje teraz obijanie przeciętniaków dywizji ciężkiej, ponieważ z topową dziesiątką nie ma on szans.

Stefan Struve zaprezentował się katastrofalnie w starciu z Jaredem Rosholtem, którego plan na walkę można bez problemu przewidzieć. Holender przez pierwszą i drugą rundę był niesamowicie pasywny co pozwalało Amerykaninowi na „nabijanie oczek” u sędziów punktowych. Wieżowiec przebudził się dopiero w ostatniej odsłonie, ale wtedy było już za późno, skupiony na dotrwaniu do końcowej syreny Jared za wszelką cenę unikał konfrontacji i wygrał na kartach sędziów. 3 przegrane w 4 ostatnich walkach stawiają go w trudnej sytuacji.

Akbarh Arreola, Anthony Perosh i Richie Vaculik po przegranych na wczorajszej gali znajdują się w bardzo trudnej sytuacji. Każdy z nich ma na koncie 3 przegrane w 4 ostatnich walkach co w perspektywie zapowiadanych, dalszych cięć w szeregach zawodników UFC oznacza, że Ci trzej zawodnicy spokojnie spać nie będą. Pewnymi swoich dni w największej organizacji MMA na świecie nie mogą być też Steve Kennedy i Steve Montgomery, obaj wczoraj zaliczyli drugie z rzędu porażki.

A co Wam najbardziej zapadło w pamięć? Kto zasługuje na wyróżnienie?

One thought on “Krajobraz po bitwie – UFC 193: Rousey vs. Holm #56

  1. Bigfoot tragedia …nie wiem jak fedor mógł z nim przegrać … Hall myśli za bardzo o zrobieniu show niż o walce … Ronda zasłużyła na taka porażkę myślała ze jest niezniszczalna (trener do wymiany)!ogolnie za dużo cwaniactwa … Aśka jedynie co na plus to ze przewalczyla 5 rund i zebrała doświadczenie przed walka z gadella…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *