Krajobraz po bitwie – UFC 191 Johnson vs. Dodson 2 #51

mmajunkie.com
mmajunkie.com

Kto tak naprawdę odniósł zwycięstwo a kto powinien wstydzić się swojego występu?

Demetrious Johnson po raz kolejny udowodnił, że zasłużył na to by być królem dywizji muszej. Mighty Mouse na przestrzeni 25 minut nie miał problemów z wypunktowaniem pretendenta, był szybszy, kontrolował środek oktagonu i nieustannie napierał na Johna, który pozostawał bezradny wobec agresji mistrza. Obraz mistrza zepsuło tylko buczenie publiczności przez większą część walki. Kto kolejny dla Johnsona? Na horyzoncie widać tylko wygranego walki Cejudo vs. Formiga.

Anthony Johnson zrobił dokładnie to co powinien zrobić z niżej notowanym rywalem. Rumble nie pozwolił Manuwie dojść do słowa od początku kontrolując to co dzieje się w oktagonie. Johnson zapasami zapewnił sobie wygranie pierwszej rundy by chwilę później, w pierwszej minucie drugiej rundy znokautować Jimiego mocnym prawym sierpowym. Zawodnik Blackzilians liczy się w walce o titleshota i kto wie czy to nie Anthony zawalczy z wygranym walki wieczoru UFC 192, jeśli nie to mógłby zmierzyć się z wygranym walki Glover Teixeira vs. Patrick Cummins.

Paige VanZant pokazała wczoraj, że nadal się rozwija i w niedalekiej przyszłości może być zagrożeniem dla TOP-u dywizji. Reprezentantka Alpha Male dominowała od pierwszej minuty walki zasypując rywalkę masą uderzeń w dystansie kickbokserskim, w klinczu i parterze. UFC ostrożnie prowadzi młodą Amerykankę i zapewne w kolejnej walce Paige nie zmierzy się z jakąś wysoko notowaną zawodniczką, prawdopodobnie będzie to Joanne Calderwood lub Randa Markos przy czym jestem zdania, że UFC zestawi Amerykankę właśnie z JoJo, Calderwood jest dość wysoko w rankingu ale jak najbardziej jest teraz w zasięgu VanZant.

Nie małą niespodziankę sprawił wczoraj Ross Pearson. Anglik na przestrzeni 15 minut wypunktował faworyzowanego Paula Feldera. The Irish Dragon co prawda szedł do przodu i starał się wywierać presję ale to Ross był zawodnikiem, który trafiał częściej w tzw. międzyczasie inkasując mniej uderzeń Paula. Pearson kontynuuje walkę w kratkę od kilku lat odnotowując na zmianę wygrane i porażki, nic nie wskazuje na to by w przyszłości był jeszcze w stanie przebić się do TOP-u wagi lekkiej. W kolejnej walce najprawdopodobniej zmierzy się z innym średniakiem pokroju Michaela Chiesy.

Wczoraj kibicom niesamowite widowisko zafundowali koguci: John Lineker i Francisco Rivera. Obaj zawodnicy dysponują ciężkimi rękami i obaj od początku chcieli posłać rywala do snu wdając się w szalone wymiany ciosów, w których potężne uderzenia świstały na prawo i lewo. W brawlu lepiej poradził sobie Brazylijczyk, który posłał rywala na deski a później poddał go gilotyną gdy ten próbował go sprowadzać do parteru. Lineker udanie zadebiutował w kategorii koguciej a po pokonaniu Rivery w takim stylu należy mu się miejsce w top15 i solidny rywal w kolejnym boju – mój typ to również dysponujący potężnym uderzeniem Michael McDonald (ale Michael może nie chcieć takiego rywala na powrót po tak długiej przerwie) lub Thomasem Almeidą, te zestawienia gwarantują miłe dla oka walki.

Niespodziankę sprawiła również Raquel Pennington, która udanie zrewanżowała się Jessice Andrade za porażkę z gali UFC 171. Dla Rocky był to udany powrót do oktagonu po porażce z rąk Holly Holm poprzez niejednogłośną decyzję sędziów a ogólnie jest to trzecia wygrana Raquel w UFC.

Na pewno wielu fanów spodziewało się więcej po walce Andreia Arlovskiego z Frankiem Mirem. Ciężcy dali 15-minutowy, prowadzony w dość wolnym tempie pojedynek, który nie porwał publiczności. Białorusin nie chcąc być obalony ograniczał swoją stójkową ofensywę a Amerykanin miał widoczny respekt do pięści Arlovskiego i dlatego pojedynek wyglądał tak jak wyglądał. Nie zmienia to jednak faktu, że Andrei od powrotu do UFC zaliczył 4 wygrane boje i jest blisko walki o pas. Wątpię by Pitbull chciał czekać na zwycięzcę walki Cain Velasquez vs. Fabricio Werdum i pewnie zmierzy się z wygranym pojedynku Stipe Miocic vs. Ben Rothwell.

Jan Błachowicz nie może być zadowolony ze swojego wczorajszego występu, Polak po – powiedzmy – wyrównanej pierwszej rundzie w kolejnych dwóch został kompletnie rozbity przez rywala, Corey sprowadzał Błachowicza do parteru i zasypywał gradem ciosów. Najdobitniej walkę opisują werdykty sędziów Sala D’Amato i Patricii Morse Jarman, którzy punktowali walkę 30-25 na korzyść Amerykanina. I tak po nieoczekiwanym świetnym debiucie Jan przegrywa w słabym stylu dwie walki i nie możemy być zdziwieni jeśli pożegna się on z największą organizacją MMA na świecie.

Paul Felder biorąc walkę z Rossem Pearsonem chciał odbić się po przegranej walce z Edsonem Barbozą jednak plan się kompletnie nie powiódł. Anglik okazał się być zaporą nie do przejścia, Amerykanin szedł do przodu i chciał wywierać presję ale nie radził sobie z ofensywą Anglika raz po raz inkasując kolejne celne uderzenia. The Irish Dragon znajduje się w trudnej sytuacji ale wiele czynników (charakter, wola walki, kumplowanie z Donaldem Cerronem) złoży się na to, że nie zostanie zwolniony z organizacji, teraz potrzebuje walki z rywalem z niższej półki.

Można śmiało powiedzieć, ze Clay Collard mógł wygrać wczorajszą potyczkę z Tiago Tratorem ale na drodze stanął … on sam. Młodemu Amerykaninowi najwyraźniej obca jest kalkulacja i taktyczne rozgrywanie walki, Cassius wygrywał początkowe minuty pierwszych dwóch rund ale przez własne błędy pozwalał dojść do głosu swojemu rywalowi. Ostatecznie dwóch sędziów wypunktowało zwycięstwo Brazylijczyka a Amerykanin może zostać zwolniony, ponieważ to jego druga przegrana z rzędu, wcześniej poległ w starciu z Gabrielem Benitezem.

A co Wam najbardziej zapadło w pamięć? Kto zasługuje na wyróżnienie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *