Fight24 – Z przymrużeniem oka: odcinek 30

Dzisiaj wrócimy jeszcze na kilka chwil na KSW 15 i przyjrzymy się przede wszystkim jednemu z pojedynków, który miał być tym najważniejszym. Potem wybiegniemy lekko w przyszłość i zajrzymy do Niemczech, gdzie Albert Sosnowski będzie bił się o pas EBU w budce telefonicznej oraz po raz kolejny poznamy zdanie Davida Haye, który tym razem przedkłada „spartańskie warunki” nad luksusowe hotele.

KSW 15 Proszę Państwa, pojedynek Jana Błachowicza z „Afrykańskim Mordercą” Sokoudjou, który miał być dla naszego zawodnika przejściem progu do światowej kariery. Jeśli przytrzymamy się tutaj symboliki progu to progiem i owszem był, ale raczej zwalniającym. Co takiego sprawia, że zawodnik uznany za „średniaka”, młóci naszą największą nadzieje jak mokre żyto? Z jednej strony może Soko wcale nie jest „średniakiem”, natomiast to ta jego nierówność w formie sprawiła, że przypięliśmy mu taką łatkę. Z drugiej zaś sam jeszcze całkiem niedawno „na łamach” cyklu „Z przymrużeniem oka”, podśmiewałem się z niego, że bliski jest tego, aby pięknie wyrównać sobie stosunek wygranych do porażek. Prawda jest taka, że jest to kubeł zimnej wody dla nas i Janek Błachowicz „wyłożył się na progu”. Niestety, ale nie można tego nazwać przypadkiem, możemy tutaj lawirować w stwierdzeniach o słabszej formie Janka i jak nigdy mocnym Sokoudjou, ale jak było wszyscy widzieliśmy. Oglądając ten pojedynek w gronie znajomych w pewnym momencie usłyszałem zza pleców „zaraz mu urwie tę nogę” i faktycznie można było się tego obawiać. Całkiem szczerze napiszę Wam, co sobie pomyślałem zaraz po tym pojedynku, od razu uprzedzę wszelkie domniemania, iż absolutnie nie jestem rasistą, ale pewnie i tak narażę się niektórym, jeśli nie z tego to z innego powodu. A tym, co sobie pomyślałem było bardzo popularne w Polsce powiedzenie, które mówi, że coś jest bardzo daleko w pojęciu czasowym za czarnoskórą grupą rasową. Zatem gdzieś tam, dosłownie i w przenośni, póki co było by chyba jeszcze Polskie MMA.

 

Według podawanych informacji oglądalność KSW 15 nie przekroczyła półtora miliona widzów, wpływ na to miał oczywiście wyraźny brak Mariuszów Pudzianowskich, Marcinów Najmanów czy Przemków Saletów. Trzeba jednak zauważyć, że w czasie KSW 15 na Polsacie i Polsacie Sport, Telewizja Polska na kanałach TVP Sport oraz później TVP 1 nadała transmisję gali bokserskiej z Kolonii, w której walką wieczory było starcie Witalija Kliczko z Odlanierem Solisem. Ja sam, jak już wspomniałem spędzając ten wieczór w towarzystwie, zapobiegłem brutalnym rozruchom oraz rozlewowi krwi, profilaktycznie zagarniając wcześniej pilota od telewizora i zapewniając zarówno zwolenników boksu jaki i MMA, że jako bokser zadurzony w MMA będę sprawiedliwie dzielił i rządził. W czasie, gdy czas był już przygotowywać się do walki Kliczko vs. Solis, Łukasz Jurkowski przegrywał właśnie swój prawdopodobnie ostatni pojedynek w karierze i bliskie było już oczekiwane starcie Górski vs. Puhakka. Emocje zaczęły rosnąć i po raz kolejny musiałem wystąpić w roli mediatora. Prawie zjedzony zostałem po fakcie, w którym pomyślałem „dobra pierwsza runda wiadomo badawcza, zatem relaks można spokojnie odbić na KSW”. Przerwa pomiędzy pojedynkami Jurasa i Górskiego, przełączyłem, zatem na „jedynkę” i…zostałem wyklęty na wieki. Podczas kanonady obelg i epitetów pod moim adresem, ubliżono również papieżowi (temu aktualnemu), byłemu premierowi IV RP, aktualnemu prezydentowi III RP oraz bogu ducha winnym kotu mojej mamy. Co było robić, nie było wyjścia i trzeba było sięgnąć do klasyka: „spoko, walka była krótka to sobie retransmisję w teleekspresie obejrzymy”.

 

Już w tą sobotę, Albert Sosnowski zmierzy się w poprzednio niedoszłej walce z Aleksandrem Dimitrenką o pas Mistrza Europy Wagi Ciężkiej. I wszystko było by fajnie gdyby nie fakt, że cała ta rzekoma „gala” odbędzie się nie w hali ani nawet nie na modnych w Niemczech stadionach, lecz w…sali treningowej grupy Universum. Sala ta może pomieścić maksymalnie 100 osób. Promotor Alberta Sosnowskiego, Krzysztof Zbarski skomentował ten fakt słowami: „Może chcą nas po prostu usmażyć bez świadków”. Zastanawiam się, dlaczego nie zorganizowali tego pojedynku np. w sklepie mięsnym, było by przynajmniej śmiesznie a tak jest tylko żałośnie. Niegdyś potęga teraz podupadająca grupa Universum Boxing Promotion, prawdopodobnie ma zamiar w ten sposób za wszelką cenę (mówiąc kolokwialnie) „przewałować” wynik, jeśli jednak im się to nie uda to sami strzelą sobie w ostatnią zdrową kończynę. Bo tak zorganizowany pojedynek nie ma żadnego przebicia do mediów i nie jest w stanie na siebie zarobić. Albert Sosnowski zapewnia, że jest przygotowany na wszystko i mała sala mu nie przeszkadza: „Nie zostawię żadnych niedomówień i skończę przed czasem”.

Powodzenia Albert!

 

David Haye stwierdził ostatnio w odniesieniu do braci Kliczko: „ Oni trenują w jakimś hotelu ze SPA, to nie są miejsca dla mistrzów tylko dla lalusiów. Widziałem zdjęcia z treningów i nie widzę w tej sali duszy. Sala, w której trenuję w Miami ma historię i duszę. Trenowali tu między innymi Muhammad Ali, Sonny Liston, Sugar Ray Leonard. Na takiej sali zupełnie inaczej się trenuje, bo przesiąkasz duszami poprzednich mistrzów”.

David najwyraźniej odświeżył sobie kasetę z filmem Rocky 4 i lada moment pojedzie pewnie na Kamczatkę by tam przeprowadzić prawdziwy trening, którego finałem będzie starcie z niedźwiedziem. W sumie było by to dobre przetarcie przed którymś z braci Kliczko.

 

 

Jędrzej Kowalik

www.fight24.pl

6 thoughts on “Fight24 – Z przymrużeniem oka: odcinek 30

  1. Nie lubię Haye’a, ale coś w tym jest. Za młodu dużo bardziej wolałem „murzyńskie” (i mi się zdarzyło co nieco rasistowskie sformułowanie 😉 klimaty treningu z rozpruwającym się workiem, i tynkiem spadającym ze ścian niż sterylny shit 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *