Fight24 – Z przymrużeniem oka: odcinek 77

Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma (lub może mieć) i z tego założenia wychodzi zapewne były mistrz UFC. Ponadto reinkarnacja legendarnej federacji, nieco wyblakła legenda jako prezent pożegnalny oraz mistrz „zostawiony na lodzie” a na koniec drobne sprostowanie.

Tim Sylvia robił co mógł zabiegając o względy Dany White’a, ten jednak pozostał niewzruszony i nie wziął Sylvi pod skrzydła UFC. „The Maine-iac” musiał zatem przełknąć gorycz odrzucenia, zagryźć wargi, powstrzymać łzy i obrać inny kurs. Bardzo prawdopodobne, że tym kursem będzie KSW 20 i rewanż z Mariuszem Pudzianowskim. Póki co jest to w zasadzie tylko plotka ale jednak wydająca się dość realną. Wbrew pozorom byłby to dobry krok, ta walka najlepiej pokazałaby, jaki postęp poczynił Mariusz. Osobiście uważam (i chyba nie tylko ja), że Tim Sylvia nadal jest lata świetlne przed Pudzianem i nie specjalnie wróżę tutaj sukces Polaka. Nie zmienia to jednak faktu, że takie starcie obejrzałbym bardzo chętnie.

Wszyscy otarliśmy już łzy po upadku K-1 i pogodziliśmy się ze śmiercią tej federacji a tymczasem okazało się, iż powraca ona do żywych. Odradza się w innym wydaniu i w innym miejscu, ale skupia praktycznie tych samych zawodników. Jedyne, co trochę kłuje w oczy to fakt, że nowe K-1 celuje znacznie bardziej w rynek USA a K-1 World GP Final 16 i K-1 World GP Final odbędą się odpowiednio w Miami i Nowym Jorku. K-1 poza Japonią i w ogóle poza Azją to trochę tak jakbyście prosto z niedzielnej mszy wpadli na „imprezę” voodoo, po prostu trochę klimat nie ten. Jakkolwiek nie zmienia to jednak faktu, że mieć K-1 i nie mieć K-1 to razem K-2 czyli lepiej, że jest takie jak jest, niż żeby w ogóle miało nie być. Najbliższa gala – K-1 Rising 2012 już 27 maja w Madrycie a potem już za „wielką wodę” (nie licząc szeregowych turniejów) i dopiero w listopadzie skosy dostaną nagrodę pocieszenia, czyli K-1 World MAX Final w Taipei. Ale sami sobie winni, trzeba było nie zarzynać K-1 kiedy się je miało u siebie. Jest jeszcze jedna drobna kwestia, nowe K-1 bardzo chce odzyskać zaufanie stacji Hdnet, jednak wiele wskazuje na to, że kontraktu nie uda się podpisać, przynajmniej na razie. Wielką stratą byłoby, zatem K-1 bez komentarza „Głosu” czyli Michaela Schiavello, chociaż może nastąpi kolejny cud, wszak cuda lubią swoje towarzystwo.

Roy Jones Junior, 30 czerwca będzie prezentem pożegnalnym dla Dawida Kosteckiego od jego promotorów, przed wykonaniem wyroku 2,5-letniego pozbawienia wolności. Nasuwa mi się pytanie czy Roy będzie tak uprzejmy i pozwoli Panom, Wasilewskiemu i Wernerowi opakować się ładnie w papier ozdobny i owinąć czerwoną wstążeczką przed wyjściem do ringu, byłoby miło z jego strony. W zasadzie mógłby jeszcze nieść tort i śpiewać „Cyganowi” niczym Marylin Monroe prezydentowi Johnowi Kennedemu, ale tu już mnie chyba trochę za bardzo fantazja poniosła. Dzisiejszy RJJ to w zasadzie cień cienia dawnego Roy Jonesa, więc nie ma co się spodziewać fajerwerków. Wbrew pozorom jednak nawet podstarzały i wolny jak nigdy RJJ może okazać się ciężkim kawałkiem chleba dla „wiecznego pretendenta” Dawida Kosteckiego. Na dokładkę krótki komunikat, walka ta prawdopodobnie zostanie pokazana w systemie pay per view, koniec komunikatu.

Artur Szpilka jednak nie zaszczyci Władimira Kliczko swoją obecnością na jego obozie przygotowawczym, gdyż promotorzy już szykują mu miejsce na gali Kostecki vs RJJ. Tym samym „Szpila” stoczy dwa pojedynki w ciągu niecałego miesiąca – 2 czerwca w Bydgoszczy podczas „Nocy Wagi Ciężkiej” zmierzy się w 10-rundowym pojedynku z niezłym Gonzalem Omarem Basilem a potem 30 czerwca w Łodzi ma otrzymać „dobrego zawodnika” i stworzyć udane preludium do walki wieczoru. W tym miejscu pojawia się jednak drobny zgrzyt, bo chyba zgodzimy się z tym, że słowa: „dobry zawodnik” oraz „niecały miesiąc”, troszkę jakby wykluczają się wzajemnie.

W komentarzach do przedostatniego odcinka jeden z czytelników był łaskaw określić mnie mianem psychofana Alistaira Overeema, gdyż wyraziłem swoją wątpliwość dotyczącą niezawisłości testów antydopingowych na których „poślizgnął” się wspomniany zawodnik. Na tę kwestią najlepiej odpowie zdanie, które podczas niedawnej dyskusji wypowiedział mój kolega: „(…)bo jak to jest możliwe że taki powiedzmy Brock Lesnar nie wpadł na testach przez niemal cztery lata a Overeem poleciał już po pierwszej walce?”. I na koniec pozwolę sobie sprostować, absolutnie nie jestem psychofanem Alistaira Overeema, jestem psychofanem Marcina Najmana.

 

Jędrzej Kowalik

www.figh24.pl

2 thoughts on “Fight24 – Z przymrużeniem oka: odcinek 77

  1. „(…)bo jak to jest możliwe że taki powiedzmy Brock Lesnar nie wpadł na testach przez niemal cztery lata a Overeem poleciał już po pierwszej walce?”. Ano może dlatego, że robi to z głową (czyli ma lepszych fachowców od wyliczania cyklów i maskowania ich, po kolejne ma kumpla Dane White…). Co do Overeema to już na oko widać „jaki jest koń każdy widzi” i z przymrużeniem oka: chyba się przejadł koniny z Fukushimy więc jakiekolwiek dywagacje na temat jego „czystej diety” mogą być traktowane TYLKO z przymrużeniem oka… 😉 Pozdrawiam.

  2. Jak będzie PPV na Kostecki – RJJ, to chyba pofatyguje się zobaczyć tą walkę na żywo… Tylko z uwagi na RJJ, wychowałem sie na jego walkach, dla mnie to bokser nr 1. (Jeśli chodzi o lata 90.)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *