Fight24 – Z przymrużeniem oka: odcinek 74

Dzisiaj krótka opowieść o aktualnej sytuacji w bokserskiej wadze ciężkiej a może bardziej nie o sytuacji co o jej dziwnej, nietypowej strukturze. Ponadto Alistair Overeem udowadnia nam, że takich czternastu jak on sam to nie ma ani jednego, Tomasz Adamek opowiada o dobieraniu sobie przeciwników a James Toney po prostu robi swoje.

Bokserska waga ciężka, jaka jest każdy widzi (na swój sposób). Jedni mówią, że jest słabsza niż kiedykolwiek inni, że wcale nie jest słaba. Jedni mówią, że bracia Kliczko są silni słabością swoich przeciwników inni z kolei, iż po prostu są tak dobrzy, że nie mają dla siebie godnych przeciwników. Jedni mówią, że bracia Kliczko zabijają wagę ciężką inni twierdzą, że są jej klejnotem i skarbem. Dywagacji tak naprawdę nie ma końca.

Bracia Kliczko są trochę jak jedzenie z KFC, na wejściu jest super natomiast na wyjściu okrutnie męczy. I tak właśnie jest z nimi, huczna promocja walk, wszystko ładnie i pięknie podane, apetycznie patetyczne wejścia do ringu, ale już sama walka wręcz maltretuje widza.

Niedawno naszła mnie taka refleksja, bo wiele się mówi o „czołówce wagi ciężkiej” w perspektywie następnych przeciwników dla braci. I tutaj pojawia się właśnie kwestia, gdzie tak naprawdę jest ta czołówka, gdzie się kończy lub gdzie zaczyna i czy na dobrą sprawę w ogóle istnieje? Tak naprawdę trudno wytypować tę czołówkę z jednego prostego powodu – ci „czołowi” zawodnicy w ogóle nie walczą między sobą. Wszystko co mamy to tylko subiektywne zestawienia rankingów poszczególnych federacji, wrzucamy to wszystko do gara mieszamy i wychodzi nam – „światowa czołówka wagi ciężkiej”. Aktualnie scenariusz jest taki: dochodzimy do wniosku, że chcemy być na szczycie, wyławiamy z dalszych miejsc kolejki kilku słabszych zawodników obijamy ich po kolei, mozolnie wspinamy się w rankingach, dostajemy szansę od braci Kliczko, potem w bonusie dostajemy od nich jeszcze bęcki i wracamy do ogonka. Jeśli mamy na tyle energii i zapału to ponawiamy scenariusz a jeśli nie to zostajemy na swoim miejscu odcinając lichutkie kupony od bycia „najlepszym i najbardziej wymagającym pretendentem”. Koniec historii, kurtyna (milczenia).

Kiedy na światło dziennie wypłynęła informacja, że Overeem nie przeszedł „niezapowiedzianych” testów antydopingowych pierwszą moją myślą było pytanie: „dlaczego tylko jego nikt nie ostrzegł?”. I generalnie chyba każdy, kto ma pojęcie o sporcie zawodowym oraz jest świadomy jego tajemnic poliszynela, pomyślał podobnie. Cóż, trudno tak naprawdę określić jak to wszystko się odbyło, można natomiast gdybać, że Junior dos Santos, Cain Velasquez, Frank Mir, Roy Nelson oraz Antonio Silva mieli podróbki a Alistair miał „apteczniaki”. Tym samym jego testosteron, według informacji miał stężenie, którym można by z powodzeniem obdzielić 14 chłopa! Sprawa ta jest teraz najważniejszą sprawą w świecie MMA jest rozdmuchiwana na wszystkie strony i nie wiadomo jak się dalej rozwinie. A ja nadal mam wrażenie, że jest to klasyczne połączenie prostytucji z muzyką, czyli po prostu – „Coś tu ku** nie gra”.

Tomasz Adamek w niedawnym wywiadzie dla jednego z portali internetowych zdecydowanie i po męsku poinformował, że: „Nigdy nie wybiera łatwych przeciwników bo łatwe walki nic nie dają”. Jeśli tylko wywiad ten czytali Maddalone, Estrada czy McBride to z całą pewnością ich morale wzrosło. Tomek jak zwykle poinformował również o tym, że jego siła zatrważająco rośnie, szybkość nadal zabija a z treningu na trening on sam jest lepszym bokserem. Co więcej w przyszłym roku podobno ma zamiar ponownie poczynić atak na pasy mistrzowskie i tym razem będzie gotowy na 100%.

W sobotę z kolei James Toney wygrał pojedynek z Bobbym Gunnem i tym samym obronił półpasiec federacji IBU w wadze ciężkiej. Gunn został poddany przez narożnik w 5 rundzie z powodu złamania ręki. Światło co prawda nie zostało wyłączone ale czy ma to jakieś znaczenie skoro ręka Gunna została oczywiście złamana na tytanowej szczęce Toneya? James na pewno niebawem stwierdzi, że najwyższy już czas na unifikacje, „siostry Bitchko” muszą się mieć na baczności.

 

Jędrzej Kowalik

www.fight24.pl

8 thoughts on “Fight24 – Z przymrużeniem oka: odcinek 74

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *