Fight24 – Z przymrużeniem oka: odcinek 51

Dzisiaj wrócimy jeszcze na chwilę do głównego wydarzenia weekendowej gali UFC 135. Oprócz tego rzucimy okiem na powrót kolejnego syna marnotrawnego na łono organizacji UFC, „wysłuchamy” Chrisa Byrda, który poddaje w wątpliwość zdanie Witalija Kliczki i nieco inaczej spojrzymy na Jamesa Toneya jako i on inaczej na siebie spogląda.

Tak naprawdę dawno już nie oglądałem żadnej gali UFC na żywo. Dlaczego? Ano między innymi dlatego, że te które wybierałem na nieprzespaną noc były zazwyczaj nudne a walki wieczoru powodowały że moje znudzenie sięgało zenitu. Dlatego też postanowiłem oglądać te wydarzenia na zasadach retransmisji i w normalnych porach. Nie inaczej było właśnie z galą UFC 135 a jej walkę wieczoru obejrzałem dosłownie wczoraj. Z tego wszystkiego najbardziej ciekawił mnie występ Jona Jonesa. Jones ma bardzo nietypowy styl walki a takich zawodników cenię najbardziej. Jego wachlarz niekonwencjonalnych akcji jest naprawdę bardzo bogaty, walcząc z nim tak naprawdę nigdy nie wiesz skąd nadleci: łokieć, pieść, stopa czy kolano. Założę się Rampage czuł się niemal jak atrakcyjna blondynka w nocnym autobusie – bo był atakowany ze wszystkich stron i na wszystkich frontach. A prawda jest taka, że Quinton nie miał kompletnie nic co mógłby przeciwstawić Jonesowi, Jon od początku wciągnął go w swój świat i już nie wypuścił. Quinton Jackson, nie przegrał przed czasem od walki z Mauricio Rua na gali PRIDE w 2005 roku. Przez 6 lat nikt go nie znokautował ani nie poddał, w miniony weekend z dziecinną łatwością zrobił to jednak „Bones”.

Wspomniany wyżej Mauricio Rua będzie tym, który jako pierwszy przywita „syna marnotrawnego” UFC, Dana Hendersona. Dan Henderson aktualny mistrz Strikeforce po dwóch lat rozbratu z organizacją dowodzoną przez Dane White’a wraca na jej łono. Hendo to prawdziwa legenda światowego MMA a po tym jak w świetnym stylu pokonał Fedora Emelianienko nie dając byłemu „Carowi” żadnych szans, jego akcje wzrosły jeszcze bardziej. W oktagonie zobaczymy go już 19 listopada na UFC 139. Warto zauważyć, że 41-letni Hendo jest niemal jak wino – im jest starszy tym jest lepszy, zatem Mauricio Rua nie będzie miał lekkiego spacerku w San Jose.

Przed walką z Tomaszem Adamkiem, Witalij Kliczko zapowiadał, że chce zakończyć karierę bez porażki, co wywołało poruszanie w świecie boksu. Chodziło o fakt że Witalij w swoim rekordzie ma dwie przegrane z Chrisem Byrdem oraz Lennoxem Lewisem, których rzekomo nie uznaje, dlatego że walki zakończyły się kontuzjami odpowiednio: barku i łuku brwiowego. I według Witalija przegrał on tylko ze swoim ciałem. Chris Byrd odniósł się ostatnio do słów, które wypowiedział jego były przeciwnik. „Fakt jest taki, że on się poddał sam a to była 9 runda, jeżeli był taki pewny wygranej to dlaczego nie boksował do końca?” – zadał pytanie Byrd. „Kliczko poddał się, bo wiedział, że bym go znokautował. On nie zranił mnie żadnym ciosem, opadał z sił a ja zaczynałem się rozkręcać.” – zakończył były mistrz federacji IBF oraz WBO. Pojawia się pytanie czy Kliczko doznał tej kontuzji w sklepie mięsnym, w trakcie porannego golenia czy jednak podczas walki na ringu? Bo jeśli na ringu to chyba nie ma o czym mówić? Jeszcze ciekawsze jest z kolei nie uznawanie przez niego porażki z Lewisem, gdzie pękniecie łuku brwiowego (nazywane przez Witalija kontuzją) powstało po czystym ciosie a nie od niedozwolonego uderzenia jak chcieliby niektórzy. Analogicznie można stwierdzić, że kiedy zawodnik pada po ciosie i jest nokaut to przegrywa tylko ze swoim ciałem, przez kontuzję szczęki.

James Toney trzyma formę, trzyma dietę, wstaje codziennie o 4 rano i po raz pierwszy od 2003 roku walczył będzie w kategorii Cruiser. Na aktualny moment przebywa w Rosji gdzie promuje swoje starcie z Denisem Lebiediewem, które odbędzie się 4 listopada w Moskwie. Urodzony w Starym Oskole, Lebiediew zafundował ostatnio druzgocącą porażkę innej legendzie boksu, Royowi Joneoswi Juniorowi. „Będę z nim walczył w jego kategorii wagowej. Będę nawet lżejszy od niego. Nie chcę żeby pojawiły się jakiekolwiek wymówki po tym jak go pokonam. Wszyscy wiedzą, że nie jestem wypalonym bokserem tak jak Roy Jones.” – zapowiada Toney. „W ogóle to traktują mnie tutaj jak bym był 50 Centem.” – zakończył James „Lights Out” Toney.

 

Jędrzej Kowalik

www.fight24.pl

2 thoughts on “Fight24 – Z przymrużeniem oka: odcinek 51

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *