Fight24 – Z przymrużeniem oka: odcinek 22

Dzisiaj na parę chwil przymrużamy oko w stronę Seulu, rzucamy okiem na zbliżające się KSW tylko dla wybranych, wspominamy również o tym że Ukraiński mistrz oficjalnie potwierdza chęć walki z Polskim challengerem a na koniec nie można nie wspomnieć o tym  James „Chodźcie Wszyscy” Toney znowu nadaje.

K-1 World Grand Prix 2010 Final 16 – turniej ten zaskoczył chyba nas wszystkich. Przede wszystkim świetna i szybko zwyżkująca forma Daniela Ghity, który absolutnie nie jest tym przysłowiowym „Niebezpiecznym Rumunem” (z ujemnym bilansem), którego znamy z polskich gal bokserskich jako przeciwnika dla naszych zawodników. Tym, który jednak zaskoczył mnie najbardziej był zdecydowanie Gokhan Saki. Saki, który jeszcze rok temu na galach K-1, walcząc z tymi kolosami wyglądał jak zagubiony chłopiec teraz zdecydowanie „zmężniał”, czy dokonał tego na ryżu i mleku czy na szpinaku nie wnikam, ale efekt aż bije po oczach. To jedna kwestia, druga to jego szybkość, Gokhan był piorunująco wręcz szybki, cofałem po kilka razy jego akcje żeby zobaczyć (i to w zwolnionym tempie), co tam się dzieje, bo słyszałem tylko dźwięk miażdżonej szczęki i pękających kości udowych Freddiego Kemayo. Jak by to powiedział Paganini Mikrofonu, Pan Andrzej Kostyra – „Saki ma ręce szybsze niż kieszonkowiec w warszawskim metrze”. Ponadto dwukrotnie aż, Saki wykonał tak mocny lowkick, że jedną nogą Kemayo był praktycznie w Australii. W końcówce walki oddał z kolei tyle uppercut’ów (nie lubię słowa – podbródkowy), że nawet komputer Deep Blue z całą pewnością zagotował by się przy ich zliczaniu. Świetnie skomentował to Michael Schiavello – „Faster Saki , KILL KILL!!!” – nic dodać nic ująć. Swoją drogą uwielbiam jego komentarz, jest profesjonalny w każdym calu i świetnie oddaje emocje, które akurat towarzyszą walce. Uważam, że gdyby nie było Michaela Schiavello to trzeba by było go po prostu wymyślić, ale skoro jednak jest to teraz wystarczy go tylko sklonować – zobaczcie o ile mniej roboty.

Przyznam szczerze, że byłem trochę zawiedziony, kiedy w finale w Canberze otwierającym drogę do Final 16, Paweł Słowiński przegrał z Benem Edwardsem. Na dzień dzisiejszy jednak, po tym co zobaczyłem, dziękuje opatrzności, że walkę tę wygrał Edwards.

Wielkimi krokami zbliża się KSW Fight Club, wbrew wszelkim informacjom impreza nie ma na celu w żaden sposób promocji MMA w Polsce, cel narodzin tej gali jest jasny i prosty, więc rozwodzić nad tym się nie będziemy. Z karty walk natomiast odpadł Kamil Bazelak, któremu poważna kontuzja łydki, uniemożliwiła występ. To znaczy w zasadzie taką decyzję podjęli włodarze KSW w oparciu o ową kontuzję, sam Bazelak jednak zarzeka się, że może walczyć i że KSW zachowało się nie fair w stosunku do niego. Trochę szkoda, bo powiem szczerze, że chętnie zobaczył bym starcie „Wanderleia” z „Doktorem” dwojga nazwisk. Jednak takie wyrywanie się przed orkiestrę w sytuacji kiedy kontuzja jest poważna nie jest zbyt roztropne. Panie Kamilu spokojnie, ten kraj martwych bohaterów ma już wielu, pokaże Pan co umie na następnej gali.

Młodszy z braci Kliczko, Władimir w wywiadzie dla Sports Illustrated powiedział, że w przyszłym roku chce zmierzyć się z Tomaszem Adamkiem. Narzekał też, że brakuje mu przeciwników i że nie ma, z kim walczyć. Z kim walczyć to może i by było, ale trudno im się przebić, między innymi wynika to właśnie z polityki zaporowej, którą prowadzą bracia Kliczko do spółki z Niemieckimi promotorami. W każdym razie „jak Bóg da” w przyszłym roku bedziem mieć mistrza.

Powoli zaczynam martwić się o swoje zdrowie psychiczne. Poważnie, zauważam u siebie symptomy czegoś na kształt „Syndromu Sztokholmskiego”, szperam po necie w poszukiwaniu nowych newsów na temat Jamesa Toneya i robię się markotny i smutny a czasem agresywny, jeśli na nie trafiam. Powinienem dać się leczyć? Nie, oddam się do leczenia, kiedy dojdę do stanu, w którym, uznawał będę, że dzień bez Toneya to dzień stracony, póki, co jeszcze nie jest tak źle. A co tym razem zbroił nasz kolega? Zasadził się właśnie na Władimira Kliczko i był by może to połów udany, gdyby nie to, że IBF zablokowało całkowicie tą walkę i nie wyraziło zgody na obronę ich pasa w walce z Toneyem. James był bardzo zawiedziony i o możliwych najbliższych przeciwnikach Władimira wyraził się per „Członkowie klubu Worek Miesiąca”. Ah ten James.

Jędrzej Kowalik

www.fight24.pl

2 thoughts on “Fight24 – Z przymrużeniem oka: odcinek 22

  1. Toney mnie rozbija na kawałeczki 😀 lol co za gosc Dana White zamknął mu drzwi do UFC to zaczął sie odgrażać że UFC nie sprzeda biletów na gali w której wystapi Rampage bo jak on nie sprzeda biletów na swojej walceto nikt inny tego nie zrobi a tym bardziej Quinton 😀 no śmieszny gość a teraz juz znów mu sie odmieniło i chce walki z Kliczką 😐 sic!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *