Strikeforce: Miami – Lashley z nowym rywalem [UPDATE]

Nie Yohan Banks, a Jimmy Ambriz (14-12-1) będzie rywalem Bobby’ego Lashleya (4-0) na najbliższej gali spod szyldu Strikeforce. Przeciwnik nie tyle lepszy, co bardziej doświadczony.

W rekordzie tego ważącego 143 kg zawodnika widnieje sporo znanych fanom MMA nazwisk, choć są to raczej fighterzy z niższej półki heavyweight, może oprócz Jeffa Monsona, z którym zresztą „Titan” dwa razy zdecydowanie przegrywał. Do walki z Lashley’em Ambriz przystąpi więc z pozycji typowego underdoga.

Powodem zmiany przeciwnika dla byłego zawodnika WWE jest niedopuszczenie Yohana Banksa do walki przez komisję na Florydzie.

Update: Ariel Hawani za pośrednictwem swojego twittera poinformował, że Ambriz jednak nie zmierzy się  Lashley’em. Ostateczny przeciwnik Bobby’ego wciąż nie jest znany.

„Strikeforce mówi, że Jimmy Ambriz na pewno nie zawalczy z Lashley’em. Wciąż nie wybrano mu przeciwnika. Lashley powiedział, że nie ma pojęcia z kim się zmierzy, z kolei inne źródła wciąż utrzymują, że Ambriz jednak wystąpi. Dziwna sytuacja.”

3 thoughts on “Strikeforce: Miami – Lashley z nowym rywalem [UPDATE]

  1. mimo wszystko dobrze się stało, że Banks ostatecznie nie pojawi się na karcie tej gali, bo jakby nie patrzeć facet z rekordem 2-1 walczący w jej transmitowanej części, gdy na udercardzie kisi się kilku lepszych fighterów, to coś jednak nie tak

    zaś Ambriz to koleś, który już z wieloma znakomitymi zawodnikami się potykał (oj Mason wcale nie jest najbardziej „gorącym” nazwiskiem w jego CV), choć to już dawne dzieje, ale mimo wszystko wydaje się lepszym wyborem od poprzednika

  2. w Polsce zapewne żaden (a przynajmniej legalnie), ale na pocieszenie dodam, że tak samo jest na całym świecie, bo – oczywiście poza nielicznymi imprezami – gale UFC (walki z głównej karty) lecą na ppv, ale od czego jest internet 😀 poza tym dla mnie troche dziwne miejsce wybrałeś na zadanie takiego pytania 😉

    a tak swoją drogą: jak Lashley ostatecznie nie wystąpi, to będzie niezła wiocha, ale w sumie sam sobie jest winien, bo cza było w swoim czasie brać walkę z Del Rosario 😛 chyba, że organizatorzy znowu jak królika z kapelusza wyciągną Mike’a Kyle’a, ale z tego co sprawdzałem on walczył niedawno i pewnie po porażce z Werdumem już tak łatwo na podobny „deal” nie pójdzie, tym bardziej, że Bobby raczej nie zgodziłby się na niego (stójkę od Del Rosario ma wcale nie gorszą, a obycie z klatką dużo większe)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *