„Sam powiem, kiedy nastąpi koniec!” – rozmowa z Danielem Dowdą



Cześć Daniel. Ostatni raz o tobie było słychać przy okazji gali „KSW Extra”. Już myślałem, że zapadłeś się pod ziemię. (śmiech) Co się z tobą działo?

– Witam. Nie zapadłem się pod ziemię! Ostatnich kilka miesięcy to ciągłe pasmo kontuzji, sporo pecha i dużo pracy. Najpierw pęknięta łękotka i zabieg lewego kolana, a następnie zerwane więzadła w łokciu i przyczepy mięśnia. Teraz znów pech! Zerwałem więzadła dla odmiany, w prawym kolanie.
Jak pech to pech, po całości. Co się działo ze mną? Poza wizytami w szpitalach i na rehabilitacji to w zasadzie niewiele.


Miałeś walczyć w maju na jedenastej gali „Konfrontacji Sztuk Walki”, przeciwko Mirenicowi. Dlaczego do pojedynku nie dojdzie?
– Niestety do walki nie dojdzie, przynajmniej na razie. Za tydzień mam operację rekonstrukcji więzadeł kolana. To będzie już moja ósma operacja. Po niej będzie sześć miesięcy rehabilitacji, a do treningów wrócę najwcześniej za pół roku.
Co dalej z twoją karierą w MMA?
– Całe moje życie to sport! Treningi, praca i kontuzje na przemian. Takie jest życie sportowca. Jednak nigdy się nie poddaję! Dziesięć lat temu lekarze powiedzieli mi, że nigdy nie dam rady zostać sportowcem ze względu na problemy z moimi kolanami. Coś tam wyszło. Może nie wszystko i nie to, co bym chciał, ale to kwestia czasu i ciężkiej pracy. Wszystko zależy od nas samych i od woli Boga, bo z jego pomocą wszystko się uda.
Daniel, wiem, że urodził się tobie cudowny synek. Gratulacje!
– Dokładnie tak. W poniedziałek, szóstego kwietnia urodził mi się syn – Daniel Dowda junior! Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Jest to dla mnie wyjątkowy czas, gdzie nawet kontuzje się nie liczą… zresztą nigdy się nie liczyły!
Pójdzie w ślady taty i też będzie walczyć?
– Powiem tylko tyle, że będzie skakał wyżej niż ja, więc chowajcie ręce!
Trapią cię kontuzję, otworzyłeś swój klub, a teraz powiększyła się rodzina. Czy nie jest tak, że powoli, wolnym krokiem wycofujesz się z czynnego bycia zawodnikiem?
– Ja nigdy się nie wycofam! Tak długo jak będę mógł chodzić, tak długo będę walczył. Moje życie do końca będzie związane ze sportem.
Kiedy teraz możemy spodziewać się występu „Kociao”?
– Mój najbliższy start jest bezpośrednio związany z przebiegiem rehabilitacji. Sprawa będzie przesądzona w ciągu najbliższych kilku miesięcy.
Chciałeś na koniec naszej rozmowy powiedzieć coś do kibiców. Proszę, teraz możesz.
– Wszyscy, którzy postawiliście na mnie krzyżyk strasznie się pomyliliście, bo to nie jest koniec! Ja powiem, kiedy będzie koniec!

Rozmawiał Artur Przybysz www.konfrontacja.com

4 thoughts on “„Sam powiem, kiedy nastąpi koniec!” – rozmowa z Danielem Dowdą

  1. ale freak, ma rodzine, syna i ryzykuje powazne urazy gdy juz teraz ma ciezkie kontuzje. Ciekawe czy powie sobie „warto było” jak bedzie musial chodzic o kulach i nie bedzie mogl ganiac sie ze swoim synem.

    Widac w nim dużą wolę walki ale to już chyba wykroczyło daleko poza rozsądek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *