Krajobraz po bitwie – UFC Fight Night 49: Henderson vs. dos Anjos 9#

Kto tak naprawdę odniósł zwycięstwo a kto powinien wstydzić się swojego występu?

Największym wygranym gali jest niewątpliwie Rafael dos Anjos. Brazylijczyk niespodziewanie i do tego szybko poradził sobie z mocno faworyzowanym numer 1 rankingu UFC, Bensonem Hendersonem. Agresywny styl walki od początku dał dos Anjosowi 11 zwycięstwo w oktagonie UFC oraz mocne podniesienie notowań.

Świetnie zaprezentował się także Jordan Mein. Młody Kanadyjczyk w ekspresowym tempie rozprawił się z Mikem Pylem tym samym zamazując wcześniejszą walkę z Hernanin Perpetuo w której pokazał się jakoś przekonująco dobrze. Bardzo jestem ciekaw kto będzie następnym przeciwnikiem utalentowanego 24-latka, może walka z jeszcze młodszym Kelvinem Gastelumem?

Niesamowity występ zaliczył Thales Leites. Słynący z rewelacyjnego parteru, Brazylijczyk na początku II rundy ciosami pod siatką kompletnie rozbił Francisa Carmonta. Zapewne będzie to skutkować awansem w rankingu wagi średniej UFC.

Miły dla oka pojedynek stoczyli Max Holloway i Clay Collard. Ciosy przecinały powietrze od samego początku walki. Częściej trafiał Holloway ale i Collard niejednokrotnie odpowiadał na uderzenia Maxa. Dodatkowo warto docenić wytrzymałość szczęki i korpusu Claya, zniósł on naprawdę dużo a w ogóle nie było tego po nim widać. A wszystko to mając tydzień na przygotowanie się do gali. Z niecierpliwością czekam na kolejny pojedynek Collarda przed którym odbędzie pełny obóz przygotowawczy.

Zadowolony ze swojego występu jest także Neil Magny. Amerykanin na przestrzeni trzech rund wypunktował faworyzowanego Alexa Garcię i jest to jego czwarta wygrana z rzędu. Lekki niesmak pozostawia fakt, że 2 z 3 sędziów punktowało walkę 30-27 dla Neila podczas gdy III rundę ewidentnie wygrał Garcia.

Bardzo dobry występ zaliczył także Beneil Dariush. Irańczyk udanie podniósł się po ostatnim nokaucie, wczoraj zawalczył dużo mądrzej i bez większych problemów poddał Tony’ego Martina.

W wielkim stylu do UFC powrócił Ben Saunders. Amerykanin w I rundzie poddał Chrisa Heatherly’ego i stał się pierwszym zawodnikiem który w oktagonie UFC zakończył walkę przez omoplatę.

Wczorajszej gali miło nie będzie wspominał Benson Henderson. Mocno faworyzowany i zdaniem wielu bezwzględnie kroczący po walkę o pas został sprowadzony na ziemię przez Rafaela dos Anjosa. Oczywiście dla Amerykanina nie oznacza to końca świata, nie wykluczone, że jeszcze będzie walczył o najwyższe laury.

Szybką porażkę przez nokaut poniósł wczoraj także Mike Pyle. Amerykanin ma już 38 lat i bezwzględnie zbliża się do końca swojej kariery. Czy jeszcze zawalczy w oktagonie. Myślę, że tak ale okolice końca topowej „15” dywizji są dla niego granicą której Quicksand już nie przeskoczy.

Trzecią porażkę z rzędu zaliczył Francis Carmont. Francuz na pewno liczył, że walką z Leitesem odbije się po porażkach z rąk Jacare i C.B.Dollawaya. I runda nie wskazywała na zbliżającą się tragedię. Po 20 sekundach II rundy było już po wszystkim gdy Carmont po ciosach Thalesa padł na matę i nie wykazywał chęci do dalszej walki. Wielce prawdopodobne, że oznacza to dla niego koniec przygody z największą organizacją MMA na świecie.

Walizki może już pakować także Tom Niinimaki. Po bardzo dobrym debiucie, uznany fiński grappler zaliczył 2 z rzędu przegrane przez poddania w I rundach.

Nie ciekawie wygląda także sytuacja Tony’ego Martina. Walka z Dariushem miała podobny przebieg jak bój z Magomedovem. Początkowo Amerykanin miał przewagę ale od II rundy kompletnie stracił animusz, do tego dołączyły problemy kondycyjne i mocny grappler w osobie Beneila poddał go trójkątem rękami.

A co Wy zapamiętaliście z tej gali?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *