Kamaru Usman nie dostrzega godnych pretendentów w swojej dywizji

UFC

Mistrz wagi półśredniej UFC Kamaru Usman nie jest zachwycony tym, co widzi, a właściwie czego nie widzi w swojej dywizji, a mianowicie godnych pretendentów do tytułu.

Kamaru Usman nie widzi wyraźnego pretendenta, który ustawiłby się za aktualnym pretendentem numer jeden do tytułu Gilbertem Burnsem. Walka między nim a Usmanem odbędzie się 13 lutego w walce wieczoru gali UFC 258 w Las Vegas. Kamaru Usman (17-1 MMA, 12-0 UFC) szanuje Gilberta Burnsa (19-3 MMA, 12-3 UFC) jako pretendenta, ale patrząc na to, co potencjalnie może być dalej, jeśli uda mu się wygrać w swojej trzeciej obronie tytułu, „Nigeryjski Koszmar” po prostu nie widzi wyraźnego pretendenta w kolejce do tytułu.

„Żaden z nich tak naprawdę nie wybił się, żeby powiedzieć, „Ten gość jest następny”, powiedział Usman w rozmowie z MMA Junkie. „Więc oni są jakby w tym miejscu, w którym w zasadzie próbują uczynić siebie następnym gościem w kolejce.

W tej chwili skupiam się na Gilbercie Burnsie. Stwierdził, że chce tej walki. Wierzy, że to on jest tym gościem, więc skupiam się tylko na nim. W tym momencie nie widzę nic poza tym, żeby się z nim zmierzyć. Ale potem nie ma nikogo, kto by się wyróżniał. Wiem, że Colby Covington i Jorge Masvidal są przymierzani do walki i że któryś z nich wyjdzie i zrobi coś spektakularnego, a wówczas może być następny.

Albo Leon Edwards i Khamzat Chimaev – któryś z nich zrobi tam coś spektakularnego i również może być następnym gościem. Oczywiście ja zwracam uwagę na to, ale nikt tak naprawdę nie wyróżnia się jako następny pretendent”.

Usman ma na koncie zwycięstwa nad Masvidalem, Covingtonem i Edwardsem, a wygrana z Bunsem 13 lutego oznaczałaby dla niego zwycięstwo nad czterema z pięciu zawodników znajdujących się obecnie w pierwszej piątce oficjalnego rankingu wagi półśredniej UFC.

Usman wie, że sytuacja może się zmienić i ma nadzieję, że któryś z zawodników wyróżni się na tle stawki, ale nie stresuje się tym. Na razie Usman jest mistrzem i jego zadaniem nie jest już prowadzenie kampanii o walkę mistrzowską.

„To jest rzecz, z którą miałem problem przez lata, próbowałem się wybić i wszyscy ci faceci mówili: ”Nie, nie chcę z nim walczyć, bo on jest bardzo dużym ryzykiem z niską wypłatą”. Ale teraz jestem w takiej pozycji, że nie muszę rzucać wyzwań. To wy musicie przyjść do mnie, bo mam to, czego chcecie”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *