Jon Jones odnalazł nową motywację przed walkami w wadze ciężkiej: „To ekscytuje mnie w zupełnie inny sposób”

Sean M. Haffey/Getty Images

Były mistrz wagi półciężkiej UFC Jon Jones czuje nową motywację przed swoim debiutem w dywizji ciężkiej.

Jon Jones nie walczył odkąd obronił tytuł w wygranej przez decyzję walce z Dominickiem Reyesem na gali UFC 247 w lutym tego roku. Natomiast w sierpniu zrzekł się tytułu mistrza wagi półciężkiej, planując przejście do dywizji ciężkiej.

Rozmawiając ostatnio z ESPN, Jones wyjaśnił, że czuje nową motywację, ponieważ przygotowuje się do walki z największymi, najpotężniejszymi zawodnikami w UFC.

„Dywizja półciężka była fajna, ale nie obawiałem się już tych facetów. Żadnego z nich. I myślę, że w niektórych z moich występów było to widoczne. Oczywiście, nadal ciężko trenowałem. Ale nie było żadnej pilnej potrzeby w niektórych z moich ostatnich walk.

Z tymi następnymi facetami, z którymi będę walczył, szanuję ich. Oni budzą grozę – są przerażający jak sku***yn. To po prostu ekscytuje mnie w zupełnie inny sposób.”

Jones jest już uważany za najlepszego zawodnika wagi półciężkiej w historii MMA, i ogólnie, za jednego z najlepszych zawodników w historii MMA. Mimo to, nie jest w pełni usatysfakcjonowany swoją spuścizną i ma nadzieję, że sukces w wadze ciężkiej ugruntuje go jako najlepszego zawodnika w historii.

„Chcę tylko, żeby nie było żadnej debaty, kiedy skończę karierę. Czuję, jakbym miał wspaniałą karierę w wadze półciężkiej, jestem zdecydowanie najlepszym zawodnikiem tej kategorii. I w głębi serca czuję, że jestem najlepszym zawodnikiem w historii tego sportu.

Ale ja po prostu nie chcę, żeby były co do tego jakiekolwiek wątpliwości. A jednym ze sposobów, w jaki mogę to zrobić, jest zdobycie korony wagi ciężkiej, i dokładnie to zamierzam zrobić.”

Jones nie ma jeszcze zestawionego przeciwnika do swojego debiutu w wadze ciężkiej, ale może walczyć z pretendentem, albo ruszyć prosto do walki o tytuł ze zwycięzcą nadchodzącego rewanżu pomiędzy mistrzem Stipe Miocicem a pretendentem numer jeden Francisem Ngannou.

„Bones” nie jest pewny, w którą stronę potoczą się sprawy, ale wydaje się otwarty na wszystkie możliwości.

„Chodzę tam i z powrotem. Czasami myślę, że powinienem wziąć walkę z jakimś gościem z top 10 (w wadze ciężkiej) i po prostu zadebiutować, dowiedzieć się, co się dzieje. A innym razem, myślę, „je**ć to. Idźmy na całość albo wcale. W obecnych czasach staram się doprowadzić do tych wielkich pojedynków. Lubię troszczyć się o wszystkich wokół mnie.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *