Fight24 – Z przymrużeniem oka: odcinek 12

„I wtedy przyszedł maj, zrobiło się gorąco (…)”. No wiem, wiem, że to już trzeci albo czwarty odcinek trąbie o tym, że wiosna, że maj, że gorący okres dla fanów sportów walki itd. Musicie wybaczyć, bo przecież na pewno sami widzicie że co weekend jest konkretne wydarzenie i cały czas jest co oglądać i o czym rozmawiać. Także jest, czym się zachwycać, chociaż akurat to „gorąco” jest tylko w przenośni, bo w kalendarzu wiosna a za oknem wczesna jesień. Rozmawiałem z wujkiem, który jest synoptykiem i stwierdził, że pod względem pogody maj będzie bardzo…wujowy. Na szczęście tylko pod względem pogody.

Już dzisiaj Krzysztof „Diablo” Włodarczyk (42-2, 31 KO) zmierzy się z Włochem Giacobbe Fragomenim (26-2, 10 KO) w walce o mistrzowski pas WBC w kategorii Cruiser. Pierwsze, co się rzuca w oczy to nagrania z otwartych treningów zawodników Włodarczyk na „spince”, na poważnie, w ogóle bez luzu, „strzela” groźne miny. Natomiast, Fragomeni z uśmiechem, na luzie, robi swoje. Jeżeli tak to będzie wyglądało w przełożeniu na walkę to znowu wygra Fragomeni. Ja wiem, że trening to nie żarty, ale treningi otwarte dla mediów to trochę inna bajka, róbmy swoje, ale pokażmy też, że jest „OK”. Dlaczego Krzysztof Włodarczyk jest zawodnikiem, którego jako kibice średnio lubimy? Przede wszystkim właśnie z powodu braku luzu i dystansu do siebie, kolejną kwestią jest to, że „Diablo” – nie oszukujmy się – boksuje średnio, ma mocny cios, ale słabą prace nóg i średni balans a do tego wszystkiego jego „sztywny styl” nie porywa – jest można powiedzieć takim topornym wyrobnikiem. Ale jak by nie było od wielu lat „klepie swoje” i daje to jako takie efekty. Włodarczyk vs Fragomeni 2 – da odpowiedź czy Krzysztof i jego sztab wyciągnęli wnioski z poprzedniej porażki. Przede wszystkim luz, bo na sztywniaka to tylko jedna rzecz w życiu dobrze wychodzi. Także luz, luz i jeszcze raz luz.

Również dzisiaj a w zasadzie to jutro, jeśli chodzi o czas w Polsce – Strikeforce: Heavy Artillery. I po raz kolejny jest ciekawie, naprawdę coraz bardziej lubię Strikeforce i mam nadzieje, że będzie im się powodzić. Alistair Overeem stoczy pierwszą obronę pasa Mistrza Wagi Ciężkiej Strikeforce od czasu zdobycia go w…2007! Od tamtego pamiętnego wydarzenia Alistair’owi jakoś nie po drodze było do USA, walczył wymiennie albo w Japonii albo w Holandii i raz zaszczycił swoją obecnością Koree. Tym razem staje naprzeciw wyzwaniu (badań?) i pojawia się w USA by zmierzyć się z  „kredytowanym mistrzem” Strikeforce – Brettem Rogersem. Włodarze Strikeforce pewnie dniami i nocami modlą się o to żeby Brett wygrał, bo jak wygra Alistair to pewnie znowu nie zobaczą go przez następne trzy lata. Na pielgrzymkę do Częstochowy już za późno, więc Scott Coker sam sobie będzie winny w razie, czego. Trzeba było myśleć wcześniej. Swoją drogą ciekawe ile by mu to zajęło, musiałby oczywiście śmigać na kolanach, bo inaczej jest nieważne.

Na tej samej gali zobaczymy Andrieja Arlovskiego w konfrontacji z „Wielką Stopą” Antonio Silvą. Arlovski ma nadzieje na dobrą walkę po swoich dwóch porażkach z rzędu poniesionych w 2009 roku. Najpierw jak pamiętamy jeszcze w Affliction zamiótł go Fedor a potem już pod banderą Strikeforce otrzaskał go aktualny pretendent do pasa HW Brett Rogers.

No właśnie, jedna kwestia w swojej ostatniej walce w Strikeforce Rogers przegrał z Fedorem Emelianienko, więc dlaczego to Brett a nie Fedor walczy o pas z Alistairem? Złośliwi pewnie zaraz powiedzą – „Dlatego że Fedor walczy w Czerwcu z Werdumem”. Ale ja na to mam swoją teorię, zobaczcie sobie ogólnie na cały skład Strikeforce. Prezentuje się nieźle prawda? Mają do dyspozycji fighterów o znanych nazwiskach z naprawdę wysokich półek, mogą zrobić mega rozpiskę, ale według mnie – myślą. Nie chcą „wystrzelać” się ze wszystkich swoich asów w jednym tylko przedsięwzięciu tak jak ŚP. Affliction. Planują na dłuższy okres a to daje im dużą szanse przetrwania i dalszego rozwoju.

Na Strikeforce: Heavy Artillery anonsowany jest również występ “Potwora”, czyli Kevina Randlemana. Ja osobiście jestem bardzo ciekaw dyspozycji tego zawodnika – jeśli oczywiście wystąpi – z uwagi na swoje problemy zdrowotne.

Mariusz „Śpiewam, Tańczę, Recytuje, Daje w ryja i Gotuje” Pudzianowski powoli chyba zabiera prymat Krzysztofowi „Poprowadzę Wszystko” Ibiszowi. Bo w aktualnym porównaniu Krzyś wypada bardzo blado natomiast Mariusz jest wszędzie, nawet lodówki nie boję się otworzyć, bo jestem już psychicznie nastawiony, że będzie tam Pudzian.

Już za tydzień Mariusz po raz kolejny – „nie będzie tanio skóry sprzedawał”. Pytanie, jakim garbarzem okaże się Tim Sylvia, który odbudowuje swoją pozycję w światowym MMA po trzech porażkach z rzędu. We wrześniu 2009 wygrał z Jasonem Riley’em teraz czeka go „Słowiański zimny wiatr”, który „niczym szerszeń nie daje nikomu żadnych szans”. Sylvia wiatrów ani szerszeni się podobno nie boi i stawi czynny opór. Co ciekawe dwa tygodnie po gali Moosin, Sylvia ma zakontraktowaną walkę z Wesem Sims’em. Moda jakaś?

P.S.

Aha UFC zwolniło Kimbo Slice’a, no wiadomo produkt marketingowy itd. Ale trochę się pospieszyli moim zdaniem…Dać mu szansę, dać mu szansę! A jak nie to na pewno przyda się do promocji Strikeforce, łaski bez.

Jędrzej Kowalik

www.fight24.pl

7 thoughts on “Fight24 – Z przymrużeniem oka: odcinek 12

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *