Daniel Omielańczuk: białe Michałki są moją piętą achillesową – obszerny wywiad dla Fight24


fot: IHS

W tym miesiącu udało nam się porozmawiać z jednym polskim ciężkim w najlepszej lidze mieszanych sztuk walki na świecie UFC. Zawodnik Ankos Zapasy Warszawa, Daniel Omielańczuk w rozmowie z naszym serwisem opowiada o treningach w American Kickboxing Academy, najbliższych planach startowych i dlaczego nie poszedł w ślady Jana Błachowicza i nie pojechał z nim trenować w Poznaniu.

Fight24.pl: Witaj Daniel! Kontuzja palca uniemożliwiła Ci walkę na gali UFC z Soa Palaleiem. Jak zrasta się Twój kciuk?

Daniel Omielańczuk: Witam wszystkich. Jeśli chodzi o kciuk, to goi się naprawdę dobrze, wydaje mi się, że już jest zrośnięty i myślę, że na początku grudnia będę mógł już trenować na najwyższych obrotach.

F24: Rodzi się więc od razu kolejne pytanie, kiedy ponownie będziemy mogli emocjonować się Twoimi walkami w oktagonie?

DO: Dam znać UFC, że jestem gotowy do walki i wtedy oni będą szukali dla mnie rywala. Na razie nie ma żadnych konkretnych propozycji. Jak wiecie, z powodu kontuzji musiałem wycofać się z walki z Soa Palaleiem. Może to z nim stocze kolejny pojedynek? Na tą chwilę nic jednak nie jest pewne na sto procent, zobaczymy co przyniesie czas.

F24: Wywodzisz się ze sportów uderzanych, ale masz prosty nos. Jedyną oznaką, że trenujesz sporty walki jest imponująca sylwetka i kalafiory. Nie żałujesz, że nosisz znamiona grapplerskie, nie strikerskie?

DO: (śmiech) Absolutnie nie żałuje. Mój nos jest efektem pracy Centrum Medycznego MML, które uwolniło mnie od niemałego problemu. Przez trzy lata miałem problemy z oddychaniem i po operacji nosa, którą przeszedłem po pierwszej walce w UFC, z powrotem mogę głęboko odetchnąć.

F24: Powiedz jak w ogóle trafiłeś do sportów walki, bo wszyscy kojarzą Ciebie jako zawodnika Palestry Warszawa, a później Nastula Club?

DO: Zaczynałem trenować Kickboxing jeszcze jako nastolatek w Sokołowie Podlaskim. Trenowałem tam przez dwa lata, nie były to treningi z myślą o zawodach. Po prostu sam dla siebie trenowałem. Po maturze przeprowadziłem się do Warszawy i zacząłem treningi w klubie K.O. Wal, jednocześnie uczęszczając na zajęcia u trenera Mirosława Oknińskiego. Miałem później długą przerwę spowodowaną wypadkiem, po którym lekarze wyrokowali mi nie tylko koniec kariery, ale również odradzali wznowienie treningów. Długa rehabilitacja przyniosła oczekiwany efekt i wróciłem do treningów. Zacząłem chodzić do Palestry i Nastula Club i tam rozwinąłem swoją karierę.

F24: W Palestrze jeszcze wiszą dyplomy, które zdobywałeś na zawodach…

DO: Moje pierwsze zawody miały miejsce po dwóch miesiącach treningów w klubie K.O. Wal. By,ły to zawody Kung Fu Wushu i udało mi się je wygrać. Później startowałem w Muay Thai, zaliczyłem również Mistrzostwa Europy w Savate. Trenując w Palestrze skupiłem się głównie na zawodach Muay Thai.

F24: W 2010-tym roku miałem okazję oglądać Twoją walkę na gali King of Kings. Czy zabrakło dla Ciebie zawodowych walk w Kickboxingu, jak w przypadku Marcina Różalskiego, czy może zawsze chciałeś być zawodnikiem MMA?

DO: Od zawsze podobało mi się MMA. Pewnego dnia kolega pokazał mi HL Vitora Belforta i zakochałem się w MMA. Walczyłem na tamtej gali z Holendrem, była to walka otwierająca galę i jednocześnie walka rezerwowa turnieju wagi ciężkiej. Wygrałem ją przez nokaut. To był czas, gdy startowałem zarówno w MMA jak i w sportach uderzanych. Trzy tygodnie wcześniej walczyłem w meczu Polska vs Czechy. Po prostu trafiła się ciekawa walka zawodowa, skorzystałem z propozycji i zawalczyłem.

F24: Pamiętam, że do tamtej walki wychodziłeś do utworu znanego z filmu ,,Jak rozpętałem II wojnę światową’’…

DO: Tak, wtedy wychodziłem do tej piosenki, później zmieniłem ją na utwór Franka Kimono ,,King Bruce Lee karate mistrz’’. Myślę, że nie będzie dalszych zmian i będę już wychodził tylko przy tej piosence.

F24: Odszedłeś z Nastula Club do Ankosu Warszawa. Jan Błachowicz wybrał Poznań. Dlaczego zdecydowałeś się na ten stosunkowo młody klub?

DO: Janek postawił wszystko na MMA, ja nie mogę sobie na to pozwolić. Mam swoje obowiązki zawodowe, z których muszę się wywiązywać, ponadto rodzina itp. Nie oznacza to jednak, że nie trenuję w Poznaniu, staram się jeździć do Ankosu i w inne miejsca w Polsce. Wbrew pozorom mam z kim tutaj trenować. Jest chociażby Mariusz Pudzianowski i kilku innych mocnych chłopaków, których chciałbym z tego miejsca bardzo serdecznie pozdrowić.

F24: Jared Rosholt wygrał z Tobą głównie dzięki lepszym zapasom, uprawia ten sport od zawsze. Czy baza zapaśnicza to element MMA, nad którym musisz szczególnie popracować?

DO: Dokładnie. Obecnie w MMA widać tendencję, że dobry boks i zapasy są absolutnie podstawą, jeśli chce się cokolwiek osiągnąć w świecie MMA. Do tego dochodzi kontrola przeciwnika w parterze. Trzeba jednak cały czas pracować nad każdym elementem MMA, nie zaniedbywać absolutnie ani stójki, ani zapasów, ani parteru.

F24: Jesteś swego rodzaju fenomenem, bo jako zawodnik wywodzący się ze sportów stricte uderzanych, większość swoich walk wygrałeś poddając rywali w parterze.

DO: (śmiech) Tak, tak, teraz wszyscy mówią, że w ostatniej walce mój parter i zapasy nie wyglądały najlepiej. Jednak przyczyna takiej mojej postawy była zgoła odmienna. Byłem przemęczony, dlatego Rosholt nie miał ze mną większych problemów. Przygotowywałem się w USA, zrobiłem świetną formę, wróciłem do Polski i się przetrenowałem. Była to dziwna sytuacja, bo gdy zajechaliśmy na halę, to położyłem się spać. Zbadałem później poziom testosteronu i się okazało, że przemęczenie spowodowało ogromny spadek tego hormonu w moim organizmie.

F24: Poruszyłeś temat treningów w USA. Trenowałeś w jednym z najlepszych gymów na świecie, American Kickboxing Academy. Powiedz, jakie są różnice w treningach w Polsce i w USA?

DO: Przede wszystkim, w Polsce zawodnicy muszą pracować i dopiero po pracy chodzić na treningi. W AKA każdy miał wszystko zapewnione, jedyne o co mógł się martwić, były treningi i posiłki. Ponadto robiliśmy bardzo dużo sparingów i nikt się na nich nie spinał. Wszyscy robili je bardzo luźno, nawet najlepsi zawodnicy na świecie. Udało mi się posparować z Danielem Cormierem, który jest świetnym facetem. Ponadto jest doskonałym zapaśnikiem, który przeniósł te zapasy do MMA. Jak to podczas sparingów, każdemu wyjdzie jakaś technika i nawet mi się udało zaatakować Cormiera.

F24: Miałeś okazję współpracować z jednym z najlepszych trenerów MMA na świecie, Javierem Mendezem. Opowiedz o nich.

DO: Javier przychodził na moje sparingi, chyba tylko na dwóch nie był. Jest to trener, który musi wszystkiego sam dopilnować. Naprawdę wkłada wiele serca i energii w swoją pracę. Mieliśmy sytuację, że któryś z zawodników miał walkę, a on siedział z nim od samego rana, układał taktykę, motywował. Jeśli chodzi o porównanie do polskich trenerów, to nie ma przepaści w przekazywaniu wiedzy i samej wartości merytorycznej tej wiedzy. Nawet chwalił mnie mówiąc: duży Polak dobrze.

F24: A pro po dużego Polaka, to chyba nieco schudłeś…

DO: Masz nieco racji, chociaż ostatnio przez tą kontuzję przytyłem. W szczytowym okresie ważyłem 108 kg, co przy mojej codziennej wadze, jaką jest 118 kg, jest naprawdę dobrym wynikiem. Niestety złapałem kontuzję i waga znowu skoczyła. Gdy nie trenuję nie umiem się powstrzymać od zjedzenia słodyczy, a moją piętą achillesową są białe Michałki. (śmiech)

F24: Wróćmy jednak do treningów. Powiedz, jak wygląda Twój sztab trenerski?

DO: Głównym trenerem jest Piotr Jeleniewski, który dużo ze mną pracuje indywidualnie. Do naszego teamu doszedł świetny Kickboxer i trener boksu, Robert Złotkowski, niebawem pojawi się trener od zapasów w stylu wolnym. Wszystkie treningi robimy w klatce, która jest pół metra mniejsza od klatki UFC. Wbrew pozorom o wiele lepiej mi się walczy w klatce niż w ringu, mimo doświadczenia w sportach uderzanych.

F24: Walczyłeś na jednej z gal KSW. Jak wspominasz ten epizod w swojej karierze?

DO: Byłem wtedy na początku swojej kariery. Podczas gali KSW 12 w Warszawie brałem udział w turnieju wagi ciężkiej., W pierwszej walce zmierzyłem się z Konstantinem Gluhovem z Łotwy, przegrałem na punkty. Potem wyszedłem do drugiej walki, bo jeden z zawodników nie był w stanie wyjść do ringu. 10 minut po swojej walce byłem ponownie w ringu, walczyłem z późniejszym zwycięzcą turnieju, Davidem Olivią i przegrałem z nim niejednogłośną decyzją sędziów. Sama gala zrobiła na mnie ogromne wrażenie i nie mogę powiedzieć na Pana Lewandowskiego i Pana Kawulskiego. Uprzedzając Twoje kolejne pytanie. Dlaczego stoczyłem tylko dwie walki w KSW? Odpowiedź znają wymienieni wcześniej Panowie.

F24: Karierę budowałeś na rynku wschodnim. Dlaczego wybrałeś ten kierunek?

DO: Wykorzystałem to, że miałem kontakty na rynku wschodnim i dlatego walczyłem na Ukrainie, w Azerbejdżanie. Udało się zwiedzić kawałek świata. Czasami było tak, że idąc we wtorek na trening, dostawałem telefon, że w sobotę jest walka i leciałem na walkę. Wtedy mi taki układ pasował, bo cały rok trenowałem tym samym systemem. Obecnie przygotowuję się pod daną walkę.

F24: Jak wglądają Twoje treningi siłowo-kondycyjne?

DO: Obecnie współpracuję z Michałem Garnysem, znanym w środowisku MMA trenerem od przygotowania fizycznego i on układa mi plany treningowe. Wcześniej sam to robiłem. Cały czas robię siłownie, nie odpuszczam treningów kulturystycznych, gdyż uważam, że w wadze ciężkiej i tak trzeba ją robić, jeśli nie chce się odstawać od reszty zawodników.

F24: Jakiego ćwiczenia na siłowni najbardziej nie lubisz?

DO: W ogóle nie lubię siłowni, robię bo muszę. (śmiech) Takie najbardziej nielubiane przeze mnie ćwiczenie? Hmm… podciąganie na drążku. Myślę, że przy sprzyjających warunkach podciągnę się w pierwszej serii 20 razy. Muszę Ci jednak powiedzieć, że zacząłem jeździć na rowerze i zauważyłem, że można zbudować kondycję jeżdżąc rowerkiem stacjonarnym, jak i wzmocniły mi się kolana i lepiej zacząłem pracować na nogach. Ponadto po rowerku nie bolą nogi, w przeciwieństwie do biegania.

F24: A jak wygląda sprawa suplementacji w Twoim przypadku?

DO: Stosuję suplementy Iron Horse Series, z suplementów tej firmy korzystałem nawet zanim mnie sponsorowali. Bardzo chwalę sobie Creafight, który jest świetnym suplementem potreningowym, wspomagającym regenerację.

F24: Jesteś dużym zawodnikiem, więc pewnie dużo jesz…

DO: No i tutaj się zdziwisz. Jem bardzo mało, mam po prostu łatwość łapania wagi. To jest cecha rodzinna, tylko w mojej rodzinie. Moja żona może jeść ile chce i tak jest szczupła, mam nadzieję, że wystartuje na zawodach fitness, do czego ją namawiam.

Korzystając z okazji chciałbym podziękować moim trenerom, szczególnie obecnemu trenerowi Piotrowi Jeleniewskiemu, oczywiście sponsorom w szczególności Iron Horse i firmie Pittbull, centrum medycznemu MML, MMA Promotion, e-paka, Warszawskiemu Centrum Atletyki, całemu Ankos Zapasy, żonie, przyjaciołom, wszystkim fanom i oczywiście wam, za wywiad.

5 thoughts on “Daniel Omielańczuk: białe Michałki są moją piętą achillesową – obszerny wywiad dla Fight24

  1. Omielanczuk ma ten sam problem co ja .Kiedy sie pilnuje sila i masa miesniowa idzie szybko ale zjem cos ” ponad program” pare razy i zaczyna sie masowanie ale nie takie jak oczekuje hehe. Fajny wywiad, kondycje zrobi i postawi troche bardziej na zapasy a cos moze jeszcze ugrac. HW to latwa dywizja , ci goscie nie sa tacy techniczni czesto decyduje fizycznosc

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *