Conor McGregor pogratulował Anthony’emu Pettisowi, Showtime chętny na walkę z McGregorem

John Locher/AP // Ethan Miller / Getty Images

Zwycięzca walki wieczoru gali UFC Fight Night 148, Anthony Pettis swoim nokautem na Stephenie Thompsonie zwrócił uwagę wielu zawodników w tym również byłego mistrza wagi piórkowej i lekkiej Conora McGegora.

Po zwycięstwie Pettisa, McGregor napisał na Twitterze taką oto wiadomość z gratulacjami i sugestią, że jest gotowy na zestawienie mu kolejnego rywala.

„Witaj w klubie i gratulacje.

Teraz, kto tego k**a chce?”

McGregor przywitał Pettisa w wąskim gronie zawodników UFC, którzy stoczyli wygrane pojedynki w trzech kategoriach wagowych: piórkowej, lekkiej i półśredniej. Dotychczas udało się to tylko Kenowi Florianowi i Conorowi McGregorowi, ale od wczoraj do tej dwójki dołączył także Anthony Pettis.

Co do potencjalnej walki Pettisa z McGregorem, to Showtime stwierdził w rozmowie z MMAJunkie.com, że z przyjemnością podejmie wyzwanie ze strony McGregora.

„To zabawna walka. On jest kolejnym gościem, którego styl uwielbiiam, kolejny facet, który miałby zabawny styl walki.

Jeśli chce to zrobić, zróbmy to. Nie boję się walczyć z nikim.

Jeśli to nie będzie on, to niech to będzie następny facet w kolejce.”

Głównym priorytetem Anthony’ego Pettisa na rok 2019 są trzy duże walki. Po jednej, która stoczył tej nocy, chciałby, aby druga odbyła się na gali UFC 239. Karta Międzynarodowego Tygodnia Walki jest tą na której chciałby znaleźć się każdy zawodnik, ponieważ gwarantuje dużą publikę i oglądalność, które mogą mieć duży wpływ na możliwości, które się przed nim otwierają.

Po tak imponującym nokaucie, Pettis znakomicie wszedł do dywizji półśredniej i właśnie w tej kategorii chciałby walczyć z McGregorem.

„Obydwaj jesteśmy naturalnymi [półśrednimi]. Jeśli nie jest to walka o tytuł, to po co zbijać wagę?”

Tuż po wygranym pojedynku, Anthony Pettis wskazał również nazwiska trzech innych zawodników, którzy są na jego radarze jako przyszli rywale, a są nimi Rafael dos Anjos, Edson Barboza i Justin Gaethje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *